| 
      
      
      
        | 
	
	 
	
	Leszek Missala czlonek AK, bral udzial w Powstaniu Warszawskim,polonijny dzialacz spoleczny, doktor historii sztuk
 
 Ilustracja muzyczna:
	  Sara 
  Tomaszewska
  fortepian.
 Spotkanie prowadził
  
  Jerzy Adamuszek
 
	2 czerwca 2011 (czwartek), godz. 19:00 
   
 |  
        | 
 
    Leszek  Missala 
 Nastały „cięzkie czasy” dla organizatorów imprez kulturalnych. Nie tylko w Montrealu. Każdego dnia otrzymujemy informacje o ciekawych wernisażach, spotkaniach, odczytach, koncertach, promocjach, etc. Czasem trudno zdecydować, co wybrać.  Tego dnia również odbywało się kilka imprez, ale Naszego Gościa Wieczoru nie zawiedli przyjaciele i znajomi; pojawiło się też kilka nowych twarzy. Pan Missala przygotował się do wystąpienia w iście inżynierskim stylu. Wszystko miał zaplanowane co do minuty.
 
 
 Jak zwykle na wstępie przeczytałem Jego życiorys :
Leszek Missala: Doktor Nauk Technicznych  (PhD), Master of Arts in Arts History.
Wykształcenie średnie i rozpoczęte wyższe studia techniczne w czasie okupacji w Polsce, przerwane przez wybuch Powstania w 1944r.
 
 
 
    Sara Tomaszewska, nasza mloda pianistka 
 W czasie okupacji brał  udział w konspiracji w Narodowych Siłach Zbrojnych. Ukończył Szkołę  Podchorążych  w stopniu  plut. podchorążego. Ranny. Za swą postawę w czasie Powstania został odznaczony Krzyżem Walecznych. Za działanie w czasie wojny i swą postawę społeczną do chwili obecnej, został wielokrotnie odznaczony. Oto lista:
 - Krzyż Walecznych
 - Krzyż Armii Krajowej
 - Krzyż Narodowego Czynu Zbrojnego
 - Warszawski Krzyż Powstańczy
 - Krzyż Oficerski Orderu Zaslugi RP
 - Medal „Promemoria”
 - Odznaka Weterana Walk o Niepodległość
 - Krzyż Komandorski Orderu Zasługi RP
 
 
 Po niewoli niemieckiej ukończył studia na Wydziale Inżynierii w Belgii (Uniwersytet Katolicki w Louvain) z dyplomem mgr. inż. Mechanika. Następnie studiował na Uniwersytecie w Liege, na Wydziale Aeronautyki, gdzie otrzymał dyplom  mgr. inż.  Konstrukcji Lotniczych. Do wyjazdu do Kanady w 1954 r był zatrudniony w Instytucie Aerodynamiki. W Montrealu pracował w biurach projektów jako konsultant (miedzy innymi przy budowie Place Ville Marie).  W 1968 r wrócił do Belgii, aby na Uniwersytecie Katolickim w Louvain po czterech latach otrzymać doktorat w dziedzinie Nauk Technicznych.  Do przejścia na emeryturę pracował w Montrealu w swoim zawodzie jako doradca.
 
 Przez cały czas pobytu w Kanadzie brał czynny udział w życiu społecznym Polonii Montrealskiej. W latach l954-57 należał do ZHP; uczestniczył w budowie Ośrodka Harcerskiego "Gniezno" w Laurentydach. Był członkiem Zarządu Stowarzyszenia Polskich Inżynierów i Techników w Kanadzie. Po roku 1957 ograniczył swoją działalność do spraw kombatanckich, bedąc członkiem i kilkakrotnie prezesem Koła AK w Montrealu; delegatem Koła do Kongresu, oraz wielokrotnie brał udział w różnych Komisjach Kongresu i Stowarzyszenia Weteranów Polskich im. J. Piłsudskiego. Zajmował się również pomocą dla niesprawnych członków Polonii, wożąc ich do lekarzy i pomagając im załatwiać codzienne sprawy.
 
 Po przejściu na emeryturę wrócił do swego "zamiłowania" sztukami plastycznymi. Podjął studia na Wydziale Historii Sztuki (Concordia University), gdzie po kilku latach otrzymał tytuł „Master of Arts”. To zainteresowanie sztuką wyraziło sie pisaniem artykułów, organizowaniem wystaw polskich artystów i zbieraniem książek na temat sztuki.  Jego żona, Krystyna, cały czas dzieli Jego zainteresowania. Zwiedzili wspólnie Egipt, Ekwador, Stany Zjednoczone, Karaiby  i prawie całą Europę. W miejscach tych również spotykali swoich przyjaciół z czasów studenckich. Z każdej podróży przywozili  nie tylko pamiątki, ale przede wszystkim cenne książki i katalogi dzieł o sztuce. Wszystko to zdobi Ich  mieszkanie w Montrealu. Właśnie te obrazy, ceramika, dywany oraz bogata biblioteka są zródłem wielkiej przyjemności i wielu wspomnień przeżytych razem. Niedawno przekazali swój zbiór, liczący ponad 300 książek, do Biblioteki Muzeum Narodowego w Warszawie, miasta z którego pochodzą.
 
 Na  stole, za którym usiadł pan Missala, wyłożone były gazety i magazyny, w których publikował Swoje artykuły oraz  redagowane przez Niego biuletyny.  Wypróbowanym już sposobem, spotkanie zostało podzielone na bloki, pomiędzy którymi artyści wykonują utwory. Tego wieczoru z dużej szansy skorzystała, wspomniana na początku, szesnastoletnia Sara Tomaszewska, 
	uczennica znanego w Montrealu pianisty i muzykologa, Radosława Rzepkowskiego. Ją i jej starszą o rok siostrę, Anię, przywiozła ich mama, która uczy języka polskiego na McGill-u. Zatem nie ma się co dziwić, że urodzone w Montraelu dziewczyny, mówią piękną polszczyzną. Sara swobodnie powiedziała kilka zdań o sobie i zapowiadała każdy kolejny utwór: Chopin – Polonez g-moll, Chopin – walc a-moll, Monti – Czardasz, Ivanovici – Walc „Fale Dunaju”. Młoda pianistka rozpoczęla lekcje fortepianu siedem lat temu i miejmy nadzieję, ze każdy następny jej występ będzie lepszy. Pierwszy i bardzo ważny krok zrobiony.
 
 Pan Leszek znany jest wśród Polonii, jako „dobry mówca”. Faktycznie, pamiętam Go z wielu imprez, kiedy zabierał głos w dyskusjach. Należy podkreślić, że zawsze na temat. W nazwanym przez siebie „expose”, pan Leszek  przybliżył nam Swoje bogate życie.  Nie robił tego chronologicznie, lecz rozpoczął od etepu najdłuższego – pracy zawodowej.  Po spotkaniu poprosiłem Go o skróconą wersję jego wystąpienia, na podstawie którego opracowałem poniższą relację:
 
 
 Praca zawodowa
 
 Ponieważ w Kanadzie panował wtedy okres „mackartyzmu”, pan Missala nie mógł znaleźć pracy w swojej specjalizacji, przemyśle lotniczym z powodów politycznych (ojciec i brat w Polsce). Musiał się przekwalifikować na mechanika budowlanego (systemy wentylacyjne, grzewcze, klimatyzacje, rozprowadzenie wody i ścieków). Było to możliwe dzięki wykształceniu jakie zdobył na uniwersytetach belgijskich. Po początkowych trudnościach, które każdy emigrant spotyka, do końca kariery zawodowej pracował jako inżynier, nadzorując projekty lub biorąc w nich udział. Dwa najważniejsze to:
 
 Place Ville Marie”- budowa najwyższego wtedy wieżowca w Montrealu (ponad 40 pięter).  Stosowali unikalne technologie. Np.  specjalnie  wykonane dla tego projektu agregaty chłodnicze, po 2000 ton każdy, które do tej pory są jednymi z największych w Kanadzie. Pan Missala był członkiem nadzoru  technicznego oraz sprawdzał  i zatwierdzał  rysunki  wszystkich urządzeń.  Zajmował się również koordynacją struktury stalowej  budynku z przewodami  rozprowadzającymi powietrze, wodę  i ścieki sanitarne oraz instalacją ekwipunku.
 
 Bay James - Rząd Prowincji Quebec powołał organizację, ktora miała na celu budowę kompleksu elektrowni wodnych na rzece La Grande, kilkaset  kilometrów na północ od  Montrealu. Elektrownie te zostały  wyposażone w turbiny wodne, mające wirniki o średnicy ośmiu metrów. W szczytowym okresie robót na  budowie pracowało ponad 18 000 osób. Nadzór techniczny nad projektem powierzony był firmom inżynierskim, wchodzącym w skład Société de la Bay James, odpowiedzialnej za całość projektu. Zaczęto od budowy dróg, obozów dla pracowników, a dla kadry technicznej i nadzoru -  domków  jednorodzinnych. Potem budowano towarzyszącą infrastrukturę: sklepy, kantyny, kina, obiekty sportowe, szkoły. Pan Leszek pracował w tym projekcie z ramienia firmy amerykańskiej, Bechtel i projektował jedną ze szkół. Jako specjalista był często wzywany do rozwiązywania problemów związanych z lokalizacjami  obozów. Z Montrealu do Bay James latał samolotem i jako ciekawostkę należy dodać, ze łącznie pokonał prawie trzykrotną długość równika.
 
 
 Dzieciństwo i lata młodzieńcze
 
 Czytać i pisać nauczyły Go Siostry Zmartwychwstanki  z  Żoliborza. Pięć lat, które spędził w ich świeżo wybudowanej szkole,  wspomina bardzo mile. Nie pamięta imion zakonnic, z wyjątkiem Jego wychowawczyni, siostry Marii-Teresy Czerskiej. A pamięta dlatego, że chciał ją przekonać, iż słowo „który” nie należy pisać przez „o” z kreską, tylko przez „u” zwykłe. Często ją potem odwiedzał. Ostatnie ich spotkanie miało miejsce w szpitalu powstańczym na Żoliborzu; siostra Maria-Teresa trafiła tam  po ataku Niemców na szkołę, a pan Leszek przybył z ranną nogą. Bardzo się ucieszyła. Kiedy odchodził, ucałowała Go w czoło - a On jej ręce. Wtedy ona niespodziewanie wcisnęła  Mu w dłoń kilka kostek cukru, których smak pamięta do dzisiaj.
 
 
 Praca  społeczna w Kanadzie (od 1954 r)
 
 Harcerstwo
 Przed wojną otrzymał najwyższy młodzieżowy stopień harcerski - „Harcerz Rzeczypospolitej”. Odznaką była złota lilijka, złote kółko dookoła niej i złoty wianek z liści dębowych, oplatajający cztery ramiona krzyża. Była ona dość rzadką i wymagała  zdania  egzaminów ze  znajomości ideałów ZHP oraz sposobów ich zastosowania w codziennym życiu  i pracy harcerskiej. Niższymi były stopnie instruktorskie. Niestety, Jego krzyż zaginął w czasie Powstania. W Kanadzie otrzymał  nowy, ale ten nie ma „złoceń”.  W Montrealu pomagał w  budowie  ośrodka harcerskiego „Gniezno” w Laurentydach, w pobliżu Ste. Adele. Organizowano tam obozy letnie dla dzieci i pikniki z różnych okazji, w tym zapomnianej obecnie Nocy Świętojańskiej. Ośrodek ten dawno temu został zamknięty, a w jego miejsce założono na Kaszubach w Ontario.
 
 Koło  Armii  Krajowej
 W Kanadzie  pan Missala miał kłopot z weryfikacją udziału w konspiracji, ponieważ żądano dwóch świadków, których nie miał. Jedynym  dowodem jaki posiadał, było zaświadczenie  przyznania Mu Krzyża Walecznych, doręczone w niewoli przez ppułk. Niedzielskiego -„Żywiciela”, dowódcę Okręgu Żoliborz. Ponieważ Missala został ranny i do niewoli w Stalagu Altengrabow zabrano Go z ośrodka dla rekonwalescentów, nie otrzymał żadnych papierów stwierdzających przynależność do AK.
 
 Po wyzwoleniu spotkał Swojego ojca, p.por. rezerwy WP w Oflagu 6 A. Tam na podstawie jego zeznań, komendant wręczył Mu legitymację ze stopniem  plut. podchorążego AK. W Montrealu, początkowo Komisja Skrutacyjna Koła AK  nie uznawała zaświadczenia Krzyża Walecznych. Dopiero po interwencji ówczesnego prezesa oddziału, Władysława Stępnia w Zarządzie Głównym AK w Londynie, Missala stał się czynnym członkiem tej organizacji. Był wielokrotnie prezesem koła AK, którego głównym celem wtedy była pomoc inwalidom AK w Polsce (wtedy PRL).
 
 Organizowali cieszące się dużym  powodzeniem zabawy taneczne, które przynosiły spore dochody. Żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają zabawy sylwestrowe i jesienne („Konspiracja na wesoło”). W latach  1950-70 wysłali do Polski  około sto tysięcy dolarów, co było wtedy dużą sumą. Brali  także udział w manifestacjach niepodległościowych, przypominając  w  ten  sposób tutejszemu społeczeństwu i  władzom  Kanady, że  Polska, kraj Ich pochodzenia, znajduje się pod narzuconym reżimem komunistycznym. Władze  PRL-u dobrze wiedziały, że mają bardzo złą opinię w Polonii i próbowały to zmienić. Jednym ze sposobów była tzw. „kokieteria”, czyli zaprasznie Ich do Konsulatu PRL-u na różne imprezy.  Odpowiedzią na te wszystkie  „propozycje” i oferty współpracy z reżimem było zupełne ich ignorowanie. Biuletyn AK przedstawiał rzeczywistość wojenną i sytuację akowców.
 
 Wychodzący  corocznie Biuletyn miał wielu redaktorów (m. in. Waldemar Romanowski i Kajetan Bieniecki), a ostatnim  był pan Missala.  Biuletyn wysyłany był wszystkim członkom oddziału AK, do osób interesujących się okupacją w Polsce, oraz do innych oddziałów Koła AK za granicą. Cały komplet numerów został zdeponowany w Bibliotece Polskiej w Montrealu. Członkowie kola AK popierali wszystkie akcje  krajowe, związane z upamiętnianiem  działalności  niepodległościowej AK i walkę o zachowanie jej w pamięci wśród Polaków w kraju i zagranicą. Ta akcja nadal trwa. Przykładem tego są  Poland Facts – obrona dobrego imienia Polski, założona przez ś.p. Andrzeja Wolskiego i od lat prowadzona w internecie przez Leszka Sołka.
 
 Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Polskich w  Kanadzie - 
założone zostało przez pierwszych polskich inżynierów przybyłych w czasie wojny. W Kanadzie rozwijał sie wtedy przemysł zbrojeniowy i kraj szybko zmieniał się z rolniczego w przemysłowy. Potrzebowano wielu fachowców. Takimi właśnie byli technicy i inżynierowie, wykształceni na polskich uczelniach. Kilka lat po zakończeniu wojny rozpoczęła się  imigracja inżynierów wykształconych już w Zachodniej Europie. Początkowo współpraca między tymi dwoma grupami się nie układała. Imigracja wojenna uważała, ze jest lepiej przygotowana, gdyż otrzymała wykształcenie na uczelniach w Polsce. To nastawienie  wywołało sporo problemów, gdyż młodzi byli innego zdania. Szybko jednak nieporozumienia zniknęły i zapanowała między nimi współpraca.
 
 Młodzi inżynierzy wstępowali do Stowarzyszenia, które miało na celu pomoc nowoprzybyłym kolegom w znalezieniu pracy, w kontaktach towarzyskich, oraz pomoc finansową. Pan Leszek wspominał, ze raz pożyczył od nich 50 dolarów. Pracę znalazł po pięciu miesiącach i pieniądze oddał. Zdarzały Mu się też pożyczki od przyjaciół ze okresu studiów. Zjawisko braku tzw. Canadian Experience, w latach powojennych było również znane. Jednak pan Missala uważa, ze emigranci z okresu Solidarności mieli  mniejsze trudności w znalezieniu zatrudnienia i urządzeniu się, ponieważ lepiej znali języki i mieli większe zagraniczne doświadczenie zawodowe.
 
 
 Zamiłowanie do sztuki
 
 Wyniósł je z domu rodzinnego, ale pełna świadomość pojawiła się dopiero, kiedy jako młodzieniec zaczął czytać o  sztuce, oglądać katalogi i zwiedzać muzea.  Rozpoczął od wizyt w rodzimym Muzeum Narodowym w Warszawie. Zainteresowanie malarstwem rozwinął w czasie studiów w Belgii, kraju, który wydał w ciągu wieków wielu  sławnych artystów (Rubens, Van Dyck,  Brugel). Zafascynowała Go Wielka Brytania ze swoimi muzeami, galeriami, kościołami i ciekawymi zabytkami. Nie stać Go było wtedy na kupno dzieła znanego artysty, chociaż o tym marzył. Przechodząc raz w Londynie koło małego sklepu z materiałami dla artystów, zobaczył na wystawie mały sztych japoński – dwa czarne ptaki na tle czarnego nieba. Był to pierwszy Jego zakup, który rozpoczął sporą kolekcję ponad 50 obrazów i sztychów. Pan Leszek z żoną Krystyną od początku mają swoją metodę kupowania dzieł sztuki: nie patrzą na nazwisko artysty, nie chcą wiedzieć czy autor jest znany, czy jest samoukiem, czy jest początkujący. Aby dzieło mogło zawisnąć u Nich w domu - musi sie podobać!!! Oto cała tajemnica. Zdarzały się Im również pomyłki, ale bardzo rzadko.
 
 Po przejściu na emeryturę w wieku 68 lat, pan Missala zapisał się na Wydział Historii Sztuki, Uniwersytu Concordia w Montrealu i po pięciu latach studiów uzyskał dyplom Master of Arts in Art History. Studia pomogły Mu lepiej interpretować i oceniać wartość dzieł. „Każdy ma prawo do swojej opinii” – to jest podejście pana Leszka do sztuki. Wspomniał o niedocenionym kiedyś Van Goghu, ktory za życia sprzedał tylko jeden obraz i to swojemu bratu. Przekazy historyczne mówią, ze brat przez cały czas utrzymywał artystę. Słynne „Słoneczniki” genialnego malarza zostały sprzedane na licytacji Japończkom ...za kilkadziesiąt milionów dolarów.
 
 Gość wieczoru opowiedział o fascynacji Rafałem Malczewskim (syn Jacka, wielkiego polskiego symbolisty XX wieku). W 1939 roku Rafał z żoną Zofią z Polski przeszli przez Karpaty i po długiej tułaczce po Europie i Brazylii osiedlili się w Kanadzie. Był  doskonałym akwarelistą, samoukiem. Początkowo malował afisze dla Canadian Pacific, propagując w ten sposób piękno tego kraju.
 
 
 
    Leszek Missala 
 Zostawił po sobie dużą spuściznę, głównie krajobrazy Kanady. Wiele obrazów znajduje się w prywatnych zbiorach polskiej emigracji, a kilka z nich trafiło do kanadyjskich muzeów. Reszta jego obrazów  była i prawdopodobnie jest w posiadaniu rodziny: nieżyjących już córki Zofii, syna Krzysztofa oraz pasierbicy Barbary Lorenc, mieszkającej w Montrealu. Pan Leszek posiada trzy obrazy jego pędzla. Jedna akwarela pochodzi  z okresu brazylijskiego: kwiaty polne w kryształowym wazonie.  Drugi obraz olejny - fragment lasu z Kolumbii Brytyjskiej, często  brany za obraz Emilii Care. A trzecia akwarela-pastela prezentuje krajobraz Laurentyd.  Po długiej chorobie i w ciężkich warunkach artysta  zmarł w Montrealu w roku 1965. Pan Missala napisał pracę na temat sztuki Rafała Malczewskiego oraz opublikował szereg artykułów  i  sprawozdań nie tylko z wystaw w Montrealu, ale i o mistrzach  polskiej sztuki.
 
 Państwo Missala często podróżowali z grupami organizowanymi przez Musee des Beaux Arts w Montrealu. Zwiedzali głównie wystawy i muzea. Oprócz pamiątek przywieźli dużo katalogów o sztuce. 
	Jak wspominam na początku relacji, całą kolekcję książek i katalogów, liczącą ponad 300, przekazali w 2009 do Biblioteki Muzeum Narodowego w Warszawie. Natomiast do Muzeum Emigracji przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu pan Missala przekazał wszystkie Swoje dokumenty, włączając dyplomy uniwersyteckie (kopie zatrzymał). Najbardziej dumny jest z Krzyża  Walecznych za postawę w czasie  Powstania  Warszawskiego oraz z Krzyża Komandorskiego  Orderu  Zasługi  RP, który otrzymał za działalność  kombatancką i społeczną w Montrealu.
 
 
 Udział w Powstaniu Warszawskim
 
 Pan Missala stwierdził, że pomimo ciężkiej i wyczerpującej walki z okupantem niemieckim i przegranej Kampanii Wrześniowej,  Naród się nie poddał. Stawiał opór i kontynuował walkę w różnej formie: moralnej, politycznej i zbrojnej. Opór ten i walka spowodowały, że kraj poniósł duże straty w ludziach, zwłaszcza  młodzieży. Kulminacyjnym  momentem tego oporu było Powstanie Warszawskie, wywołane na złudnych nadziejach. Powstanie w 1944, jak wszystkie  nasze powstania narodowe, począwszy od Listopadowego i Styczniowego są gloryfikowane. Nikt się nie zastanawia,  jakie były ich skutki. Każdy z nas ma na ten temat swoją opinię,  wszyscy jednak  mają szacunek i uznanie dla patriotycznej postawy ich uczestników. Do tej grupy bohaterskich zrywów należy też  ostatnie Powstanie. Powstańcy dali Polsce z siebie wszystko, wielu z nich swe  młode życie. Czasami pan Missala zastanawia się, ilu wśród tych poległych zostałoby  wybitnymi  uczonymi, lub otrzymało Nagrodę Nobla? Ilu z nich wybiłoby się na niwie społecznej, politycznej czy zawodowej? Na to pytanie niestety, nie ma odpowiedzi. Pamięć zachowają jedynie dwa udane powstania narodowe: Wielkopolskie (1918) oraz Powstania Śląskie (1919-21), ale nic się o nich nie mówi. Dlaczego? Czyżby dlatego, że  były  zwycięskie?  Dziwna to przywara naszego Narodu!
 
 
 
    Jerzy Adamuszek 
 Na zakończenie zaśpiewaliśmy panu Leszkowi symboliczne „Sto lat”, a Halina Władysiuk wręczyła Mu wiązankę kwiatów; pianistka Sara otrzymała kwiaty ode mnie. Po oficjalnej części kontynuowaliśmy rozmowy przy napojach i pączkach.
 
 
 
    Jerzy Adamuszek, Sara Tomaszewska i Leszek Missala   Pan Leszek 
	Missala zmarł w 2013 roku. 
 
 |  |  |