Andrzej Kubat - artysta grafik i malarz.

 

Ilustracja muzyczna: Andrzej Kołakowski - harmonijka ustna, Jerzy Peter - gitara.
 

Spotkanie prowadził Jerzy Adamuszek.

2 listopada 2015 (poniedziałek), godz. 19:00

(Drugim gościem wieczoru była Teresa Kastelik - artystka tworząca tkaniny i formy przestrzenne.

 

Andrzej Kubat

Andrzej Kubat pochodzi z Piskorowic koło Leżajska. Po ukończeniu Liceum Plastycznego w Jarosławiu, studiował na Wydziale Grafiki Filii w Katowicach Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W 1972 otrzymał dyplom w pracowni doc. T. Grabowskiego i doc. A. Pietsha. Po studiach uczył plastyki w liceach Jarosławia i Przemyśla. Brał udział w licznych wystawach zbiorowych, konkursach i plenerach regionalnych. Został również laureatem I Nagrody Wojewody Rzeszowskiego na Wystawie „Kobieta w Sztuce”. Do Montrealu przybył w 1993 i uczył w Polskiej Szkole im. W. Sikorskiego, a po kilku latach został dyrektorem innej Polskiej Szkoły im. S. Konarskiego. Od początku pobytu na emigracji prezentował swoje prace w wielu montrealskich galeriach i wystawach. Będąc obecnie na emeryturze nadal tworzy oraz uczy rysunku i malarstwa.

 

1. Przemijanie, grafika / 2. Góral w kapeluszu, akwarela / 3. Portret wieloraki, grafika

Andrzej Kubat - moje refleksje rodzinne

Twórczość Andrzeja Kubata, jednego z wielu polskich Montrealczyków znałem już nieco przed rokiem 2006, kiedy osobiście po raz pierwszy uścisnęliśmy sobie ręce. Było to na pamiętnej wystawie-wernisażu pod patronatem Hydro-Quebecu. Wtedy mogłem odnieść wrażenie, że nasz plastyk z Podkarpacia lubi przede wszystkim abstrakcję, pastelowe kolory oraz, ogólnie mówiąc, spokojną harmonię. Jednakże, pierwsze wrażenie może okazać się mylące. Tak było i tym razem, albowiem o Andrzeju można powiedzieć o wiele więcej. Następne jego wcielenie (pedagogiczne) jest związane z moją wnuczką Kasią, początkującą karykaturzystką i malarką. Przez przeszło dwa lata uczęszczała ona na kurs prowadzony w zabytkowym budynku dawnej remizy strażackiej w Ville Emard przez dwójkę wspaniałych (i niedocenianych) pedagogów Krystynę Michejdę-Kowalską oraz właśnie Andrzeja Kubata. Wtedy zaczęliśmy spotykać się bardziej regularnie. W grudniu roku 2009 zrodził się pomysł, aby w dwusetną rocznicę urodzin Fryderyka Chopina zorganizować konkurs plastyczny dla dzieci i młodzieży nawiązujący do tej rocznicy. Co warto podkreślić, adresatem konkursu miała być w zamyśle cała młodzież montrealska niezależnie od jej pochodzenia. Poparły nas dwie szkoły Montessori, częściowo English Montreal School Board, a także kilka zasłużonych organizacji polonijnych i tutejszy Konsulat Generalny RP. 12 grudnia 2010 roku wystawa została otwarta w historycznej sali Marché Bonsecours.

 

1. Martwa natura, olej / 2. Pani Maria, olej / 3. Irysy, olej

Bez przesady można powiedzieć, że Andrzej Kubat był przez tamten rok duszą całego projektu – a przynajmniej jej męską połówką. Nie tylko był jednym z trzech jurorów o renomowanej reputacji artystycznej w Polsce i Quebeku, którym przypadła w udziale ocena kilkudziesięciu dzieł młodych twórców. Z jednakowym, iście młodzieńczym, zapałem wypowiadał swoje opinie o ocenianych pracach, sam malował, lecz także wchodził na drabinę, pomagając w zawieszaniu eksponatów. Z takim samym entuzjazmem Andrzej Kubat pomagał w roku 2012 przy organizacji wystawy grafiki dziecięcej inspirowanej nazwiskami trzech wybitnych artystów – w tym jednego Kanadyjczyka – Fryderyka Chopina, Ignacego Paderewskiego, oraz Emila Nelligana. Nie czynił tego dla satysfkcji materialnej. Zresztą - ta sama pasja przepełnia go, kiedy społecznie uczy młodych adeptów robienia płaskorzeźb i pieczęci z linoleum, jak też kiedy zarabia na życie, malując obrazy Świętych Pańskich uświetniające wnętrza tutejszych kościołów i kaplic. To jest następne z jego wcieleń. W tym, co robi, jest powszechnie doceniany - a jego skromność to relikt nie tak przecież dawnych czasów, kiedy sztuka umiala się bronić sama – bez hałaśliwych promocji i reklamiarstwa.

1. Wskrzeszenie Łazarza, olej / 2. Chrystus Król, olej / 3. Sen św. Jana Bosko, olej

 

.. Kiedy w roku 2009 renomowany Ośrodek Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu przyznało Kasi Stefańskiej jedną z trzech głównych nagród dla młodocianej Polonii Ameryki Północnej w dorocznym konkursie „Zawsze zielono, zawsze niebiesko”, wiedziałem, że jest w tym spora część zasługi jej Pedagoga, a także Artysty i Animatora sztuk pięknych Andrzeja Kubata. Zamieniając swoje rodzinne Podkarpacie na Montreal Andrzej zaszczycił nas wszystkich. Warto sobie zdać z tego sprawę. Pozwólcie Państwo, że tymi słowami „po kumotersku” spłacę Andrzejowi mój osobisty dług wdzięczności.

Michał Stefański
 (na zdjęciu po lewej)

 

Jego zaangażowanie w polskich szkołach i w polskich parafiach:

Andrzeja Kubata poznałam w polskiej szkole im. gen. W. Sikorskiego w montrealskiej dzielnicy Lasalle, gdzie byliśmy nauczycielami. Został mi przedstawiony, jako artysta malarz z Polski. Od razu zauważyłam, że prowadzone przez Niego lekcje były bardzo interesujące. Uczył na nich podstaw rysunku, kompozycji, perspektywy i proporcji. Jednocześnie motywował młodzież, żeby brała udział w konkursach artystycznych. Dzięki Niemu niektórzy zdobywali międzynarodowe nagrody.

Już wtedy zwróciła moją uwagę szczególna otwartość Pana Andrzeja na drugiego człowieka. Umie słuchać innych i odczytuje ich pragnienia. A kiedy ktoś wspomina swój rodzinny dom, ogród, stary kościółek – On o tym pamięta i przy najbliższej okazji prosi o zdjęcie, o wycinek ze starej gazety, o fotokopię miejsca znalezioną w książce i na tej podstawie maluje obraz, w którym nie pomija żadnego detalu. Obraz, który jest cenną pamiątką, uwiecznionym wspomnieniem z przeszłości. To chyba najbardziej radosna strona Jego twórczości.

Pan Kubat tworzył dla wielu katolickich parafii w Montrealu, włączając w nie oczywiście nasze, polskie. Malował postacie patronów parafii, portrety proboszczów, obrazy świętych, ikony i kopie obrazu Jezusa Miłosiernego. Chyba najbardziej obdarowana została parafia Świętej Trójcy w Verdun, w której na stałe, w kościele pod chórem, zawieszono namalowane przez Niego tajemnice Różańca Świętego, a obrazy świętych zdobią inne ściany kościoła. Jego prace wiszą w wielu naszych polonijnych domach, a niektóre obrazy dotarły nawet do Ziemi Świętej, Austrii i na Syberię.

 

.. Andrzej Kubat potrafi również opracować logo, znak nawiązujący do różnych rocznic i uroczystości w naszych parafiach i organizacjach polonijnych.

Po przebytej ostatnio chorobie, powoli wraca do pracy twórczej. Oby jak najdłużej mógł nam służyć Swoim talentem.

Bożena Jaworska
 (zdjęcie z archiwum Bożeny Jaworskiej)

List od JJC do Andrzeja Kubata

Kilka dni temu, wpadł mi w ręce katalog pewnej wystawy sprzed lat. Przeglądając go natrafiłem na Twoje prace. Wtedy od razu sobie przypomniałem! Zupełnie umknęła mi otrzymana nie tak dawno wiadomość, a właściwie prośba z tak bliskiej nam obu Belgii. Pytano o Ciebie, gdzie jesteś i co się z Tobą dzieje, a potem proszono o przekazanie pozdrowień. Odpowiedziałem jak umiałem. Pozdrowienia pozostawiłem na czas (mam nadzieję) bliskiego spotkania, ale teraz pozwól, że wrócę do Twoich dawnych prac.

Dla mnie Andrzeju, a myślę że i dla wielu przyjaciół, najciekawsze były Twoje rysunki i tak bardzo im bliskie grafiki. Pamiętam, jaką sensację wzbudziły właśnie tam w Belgii Twoje litografie, które narysowałeś w tak sobie właściwy, piękny i swobodny sposób. Jestem pewny, że wtedy to było dla nich spore zaskoczenie, że u nas są ludzie, którzy potrafią dobrze rysować. Gdyby mieli szansę ukończyć PLSP w Jarosławiu i tak znaną z klasycznego rysunku krakowską Akademię - wszystko byłoby jasne...

Szkoda Andrzeju, że tego, co rokowało tak dobrze, z różnych względów nie mogłeś tutaj kontynuować. Jestem pewny, że bez problemu mógłbyś z pełnym sukcesem zrealizować naprawdę ciekawe projekty. Mam nadzieję, że tam - za wielką wodą - nie zapomniałeś o tym i realizujesz teraz dokładnie to, na co tak wszyscy czekamy...

Właściwie to nigdy nie rozmawialiśmy wtedy o sztuce. Między nami ten temat był prawdziwym tabu - i to nie dlatego, że mieliśmy inne, ciekawsze tematy. Nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale myśmy tę naszą sztukę traktowali jak religię, jak rodzaj intymnego zauroczenia, zaczadzenia - o którym nie należy mówić głośno, aby czegoś nie daj Bóg nie zepsuć, nie rozstroić. Oczywiście, czasami przełamywaliśmy tę barierę, ale było to z reguły wtedy, gdy ktoś „obcy" niebacznie wszedł na to tak delikatne dla nas pole, naruszył strefę ciszy, coś fałszywego i głupiego powiedział, czy próbował nas sprowokować. Wtedy następowało w nas jakieś zadziwiające zjednoczenie sił i idei. Stawaliśmy się prawdziwym monolitem, zdolnym do odparcia każdego ataku i to o każdej porze dnia i nocy, w każdym miejscu i czasie... Ta nasza kilkuosobowa wtedy grupa, była nie tylko grupą artystów w zbliżonym wieku, czy podobnych ideałach i doświadczeniach. Myślę, że to co nas wtedy łączyło, to przede wszystkim był wzajemny szacunek dla siebie, a także prawdziwa i głęboka wiara w to co robiliśmy.

Czy dzisiaj Andrzeju, nadal moglibyśmy jeszcze być tak samo zjednoczeni jak wtedy? Czy stać nas jeszcze na takie poświęcenie dla czegoś tak przecież ulotnego i niewymiernego jak sztuka?...

 

Relacja ze spotkania

„Goście wieczoru – artyści” zawsze przynoszą po kilka swoich prac, aby przybyli na spotkanie mogli je zobaczyć, a w niektórych przypadkach nawet dotknąć i doświadczyć, z czego są wykonane. Tak było i tym razem; Pani Kastelik wystawiła swoje trójwymiarowe wieże na jednym stole, a Pan Andrzej tuż obok, na stojakach i półce oparł swoje obrazy, a na stoliku rozłożył grafiki, dokumenty, albumy itp.
W ramach tzw. ilustracji muzycznej planowany był tylko Andrzej Kołakowski grający na harmonijce ustnej (zaczął ćwiczyć w wieku siedmiu lat). Okazało się jednak, że poprosił on znanego nam Jerzego Petera, z którym wiele lat temu już grywał, aby tego wieczoru akompaniował mu na gitarze. Mieliśmy okazję wysłuchać pięciu utworów. Przybliżę, na czym polegało ich wykonanie; z CD puszczany był podkład instrumentalny, powiedzmy na fortepianie, Jerzy Peter na elektrycznej gitarze ciągnął drugi podkład, i wtedy Andrzej Kołakowski wchodził w to ze swoją harmonijką ustną. Była to przeciekawa improwizacja, a liczne oklaski świadczyły o tym, iż ten rzadki sposób muzykowania na pewno pozostanie w naszej pamięci.

 

Muzycy Andrzej Kolakowski (harmonijka ustna) i Jerzy Peter (gitara)

Pani Teresa wystąpiła pierwsza – zaraz po przeczytaniu przeze mnie Jej życiorysu. Rozpoczęła od pokazania na dużym ekranie swoich prac, oczywiście objaśniając każdą z nich po kolei. Rzutnik multimedialny i laptop obsługiwał tego wieczoru Jej 20-letni wnuk, Jonatan - za co mu bardzo dziękujemy. Potem zadałem Jej kilka pytań, głównie z lat młodości spędzonych w Krakowie, z okresu studiowania na UJ-cie i z pobytu w Iranie. Przed spotkaniem trochę się obawiała, czy zdoła zadowolić publiczność, ale okazało się, że czasu brakowało, aby dokładniej rozwinąć każdy temat. Należy dodać, iż twórczość Teresy Kastelik jest unikalna i nie spotkałem na emigracji, włączając Australię, podobnych prac wykonanych przez polskich artystów.

Andrzej Kubat i jego żona Maria Moskal

Prezentację drugiego „Gościa Wieczoru”, Andrzeja Kubata, rozpocząłem podobnie, czytając Jego życiorys. Natomiast On, na wstępie swojej wypowiedzi, przeprosił, iż choroba, której doświadczył, spowodowała u Niego małe zaburzenia wymowy. Przypomnę, że Pan Andrzej większość część swojego dorosłego życia był nauczycielem - z czego wynika, iż „mówienie do dzieci i młodzieży”, było Jego głównym zajęciem. Na dużym ekranie zaprezentowane zostały tylko niektóre Jego obrazy i grafiki oraz kilka dyplomów i zdjęć z prywatnego archiwum. Andrzej Kubat ma wielu przyjaciół w Montrealu i sporo z nich – oczywiście oprócz żony i jej rodziny - przybyło na spotkanie. Zaproponowałem zgromadzonym włączenie się do programu, prosząc o wspomnienia związane z Artystą. Michał Stefański - znają się od wielu lat - pierwszy zabrał głos. Opowiedział nam kilka ciekawych historii z lat 90-ych; o wernisażach, imprezach i innych kulturalnych wydarzeniach polonijnych z Jego udziałem. Znając dobry warsztat dziennikarski pana Michała, możemy sobie łatwo wyobrazić, iż słuchało się tego bardzo przyjemnie. Drugą osobą, która kontynuowała temat o naszym „Gościu Wieczoru” była Bożena Jaworska (akwarelistka i nauczycielka Polskiej Szkoły im. Sikorskiego). Obie wypowiedzi zamieszczone są powyżej.

 

Od lewej: Jerzy Adamuszek, Andrzej Kubat, Teresa Kastelik, Andrzej Kołakowski, Jerzy Peter

 

.. Na zakończenie spotkania przyszedł czas na podziękowania, oklaski i wręczenie symbolicznych kwiatów. Pani Teresa otrzymała je od swoich córek: Agnieszki Rajewskiej (artystki malarki) i Weroniki Michalak oraz wnuków: Jonatana, Stefanii i Dafne. Na spotkaniu był obecny również Jej pierwszy mąż, ojciec Agnieszki, Aleksander Rajewski (artysta malarz mieszkający na stałe Krakowie, obecnie przebywający z wizytą w Montrealu). Natomiast Andrzej Kubat otrzymał wiązankę kwiatów od swojej małżonki, Marii Moskal.

Ciastka i inne smakołyki przynieśli „goście wieczoru”, a za przygotowanie części recepcyjnej odpowiedzialne były córki Pani Teresy: Agnieszka i Weronika,

Jerzy Adamuszek  (na zdjęciu po lewej)

Zdjęcia: Maria Jakóbiec
Multimedia: Jonathan Park

 

Przejście do strony Teresy Kastelik

 

 


 

 
 

  
 
 
 
 
 
Copyright © 2007 - Są Wśród Nas. All Rights Reserved.