|   
Bernard Kmita - 
prezes Polskiej Izby Handlowej, 
handlowiec, działacz polonijny od ponad 70-ciu lat Ilustracja 
	muzyczna:  
	Duo Concertante Polonia, Henryk Maszewski - klarnet 
	i Radoslaw Rzepkowski - fortepian. 
	
	Spotkanie 
	prowadził Jerzy Adamuszek.
 4
	kwietnia
	2013
	(czwartek), godz. 19:00
 
  
(Drugim gościem wieczoru 
była żona pana Bernarda,  
Czesława Kmita (z domu Jagiełło) - Sybiraczka, 
z II Korpusem przeszła kilka obozów, a ostatni w Indiach.) 
Pana Bernarda 
Kmitę można zaliczyć do starej gwardii polskiej emigracji, która wyróżnia 
się wybitnym zaangażowaniem w sprawy rodaków, zarówno tych, których los rzucił 
na ziemię kanadyjską, jak i tych pozostających w ojczyźnie. Jest też przykładem 
człowieka realizującego z wielkim uporem swoje marzenia. Przechodząc trudną 
drogę młodego emigranta, dzięki determinacji i wielu wyrzeczeniom udało mu się 
osiągnąć więcej niż niejednemu Kanadyjczykowi.  
 
Bernard Kmita 
Rodzice pana 
Bernarda przybyli do Kanady w 1929 roku i osiedlili się w mieście Ituna 
leżącym w prowincji Saskatchewan. Mały Bernard miał wtedy 6 lat. W październiku, 
1939 roku, jako siedemnastoletni chłopak przyjechał na wakacje do Montrealu i 
został tu już na stałe. Plany wstąpienia do kanadyjskiej armii nie powiodły mu 
się - nie został przyjęty z powodu słabego stanu zdrowia. Aby się utrzymać, 
podjął pracę sprzątacza w fabryce kapeluszy, a wieczorami uczęszczał na kursy 
uzupełniające jego edukację. W fabryce zostały zauważone jego zdolności i przez 
pięć lat awansował na coraz wyższe pozycje. W wieku 12 lat pan Bernard postanowił, że będzie kupcem. Zaczął realizować swoje 
marzenie podejmując w 1947 roku kurs handlu na uniwersytecie McGill i wstępując 
do Klubu Młodych Handlowców (Junior Sales Club of Montreal) - przy Montrealskiej 
Radzie Handlowej (Montreal Board of Trades). Jego pierwsza działalność w nowej 
karierze była dosyć skromna – zajmował się sprzedażą pierwszego wydania 
powojennej Encyklopedii. Dopiero w 1950 roku, w domu Związku Polskich Weteranów 
im. Józefa Piłsudskiego, wraz ze wspólnikiem, Edwardem Marszałkiem otwiera sklep 
meblowy, który staje się nie tylko prężnym przedsiębiorstwem, lecz również 
miejscem spotkań rodaków, szukających porad lub zwykłej ludzkiej życzliwości, 
tak potrzebnej w trudnych latach emigracji. Pan Bernard pomaga im w znalezieniu 
pracy, mieszkania, organizuje pomoc prawniczą.
 
Rok 1951 jest 
obfity w bardzo ważne wydarzenia. Pan Kmita wraz z: Pawłem Chewickim, Czesławem 
Ochmanem i Michałem Kozickim organizuje Związek Polskich Kupców, Przemysłowców i 
Profesjonalistów. Wstępuje również do Polsko-Kanadyjskiego Towarzystwa Wzajemnej 
Pomocy (Grupa 1-sza) oraz zakłada rodzinę, poślubiając Czesławę Jagiełło, Polkę 
pochodzącą z Kresów, która dotarła do Kanady po tułaczce przez Syberię, Iran, 
Indie, Włochy i Francję. 
W ramach Związku 
Polskich Kupców, Przemysłowców i Profesjonalistów powstaje czasopismo 
„Montrealski Przegląd Handlowy” wydawanego przez "Głos Polski" (współpraca z 
Ireneuszem Popławskim, redaktorzy - Mieczysław Sangowicz i Czesław Ochman). 
Organizowane są też bazary - pierwszy odbył się w szkole D’Arcy Magee na Pine 
Ave w 1952 roku. Działalność handlowa rozwija się tak pomyślnie, że w 1955 roku 
pan Bernard wraz ze wspólnikiem posiada już cztery sklepy. W 1960 roku firma 
zmienia nazwę na Domino Furniture Company Limited i przechodzi na wyłączną 
własność Bernarda Kmity. W 1964 pan Bernard przyjmuje nowego wspólnika, 
Ireneusza Popławskiego, a w rok później firma przeprowadza się do nowego 
budynku, mieszczącego się na ulicy Saint Laurent pod numerem 3515. 
 
Otwarcie sklepu "DOMINO FURNITURE CO" - 3515 ST. 
LAWRENCE BLVD. Z lewej: Ks. Franek,  
Ks. Gubała, I. Popławski, W. Stroński, Ks. A. 
Ćwikliński, Ks. K. Miller, Ks. F. Wyrąbkiewicz. 
Firma już o nowej 
nazwie prężnie włącza się w dwa bardzo ważne montrealskie wydarzenia - Expo w 
1967 roku i Olimpiadę w 1976 roku. Podczas Expo Pan Bernard Kmita, wraz z 
Ireneuszem Popławskim bierze udział w polskiej wystawie, a w czasie Olimpiady 
pomaga polskim sportowcom w kontaktach z Polonią oraz udziela informacji 
turystycznych. 
W 1970 roku, 
Bernard Kmita, jako prezes Związku Polskich Kupców i Przemysłowców i 
Profesjonalistów zmienia nazwę organizacji na Polską Izbę Handlową w Quebeku i 
ponownie staje na jej czele. 
 Działalność zawodowa Bernarda Kmity cały czas jest połączona z pracą społeczną. 
W 1944 roku, razem z Edwardem Marszałkiem zainicjował w Polskim Towarzystwie 
Bratniej Pomocy klub „Tęcza”, który pod jego prezesurą rozwijał się w szybkim 
tempie. W tym czasie powstały trzy kluby młodzieżowe, czasopismo „Jutrzenka”, 
organizowano pikniki, zabawy i spotkania przy grze w kręgle. Wraz z komitetem 
Izby Handlowej w składzie - Barbara i Jerzy Pastuszkowie, Stanisława i Henryk 
Barańscy, organizuje siedem Bali Miss Polonia Quebeku. W 1973 roku, w 500-lecie 
urodzin Mikołaja Kopernika współorganizuje Bal Kongresu.
 
 
Komitet parafialny Św. Michała i Św. Antoniego. Z 
lewej 1. rząd: dr. Skoryna, Ks. Miller, Strońska,  
2. rząd: Jankowski, Kluska, Kmita, Kostecki 
Współpracując z 
licznymi organizacjami polonijnymi takimi jak: Towarzystwo Wzajemnej Pomocy, 
Komitet Parafii św. Michała i św. Antoniego, Towarzystwo Białego Orła, Fundacja 
Polsko – Kanadyjskiego Instytutu Dobroczynności, Komitet Pomocy Polskim 
Dzieciom, Chór im. W. Lachmana i American Institute of Polish Culture w Miami na 
Florydzie, Pan Bernard prowadzi szeroką działalność społeczną organizując między 
innymi: Loterię św. Mikołaja, bankiety i bale dobroczynne. W 1989 roku wspomaga 
Bal Polski w Miami, a w 2002 roku uczestniczy w obchodach 100-lecia Towarzystwa 
Białego Orła. W 1972 roku udaje mu się zorganizować Polską Paradę w tak 
prestiżowym miejscu jak Salle Maisoneuve, na którą przybyło 1000 ludzi. Wraz z 
Ireneuszem Popławskim udziela informacji i porad polskim turystom w czasie Expo 
w 1967 roku i Olimpiady w 1976 roku. 
W tej intensywnej 
pracy nie zapomina o zwykłej pomocy jednostkom, jak opieka nad chorym panem 
Leonem Ligusem, byłym sekretarzem Polsko - Kanadyjskiej Federacji Dobroczynnej. 
Na pomoc powstającej Solidarności i jej późniejszą działalność podziemną, pan 
Bernard i jego wspólnik, pan Ireneusz Popławski, jako przedstawiciele firmy 
Domino Furniture Company Limited, zdobywają najwięcej funduszy ze wszystkich 
montrealskich organizacji polonijnych. 
Lata 80 – 90-te są 
naznaczone nie tylko działalnością na rzecz Polonii czy Polski. W 1980 roku pan 
Bernard zostaje przewodniczącym związku Village de Boulevard Saint Laurent i 
utrzymuje tę funkcję przez 5 lat. Do związku należały wszystkie sklepy leżące 
przy ul. Saint Laurent. 
 
Dyplomy srebrnej i złotej Odznaki Honorowej KPK 
Zasługi Pana 
Bernarda Kmity zostały uhonorowane Srebrnym Odznaczeniem oraz Złotym Medalem 
Kongresu Polonii Kanadyjskiej, tytułem Honorowego Członka Polonijnej Kasy 
Kredytowej oraz Dyplomem Zasługi Centrali Polsko - Kanadyjskiego Towarzystwa 
Wzajemnej Pomocy oraz Dyplomem Honorowym Komitetu Pomocy Polskim Dzieciom. 
 
Dyplom Honorowy Komitetu Pomocy Dzieciom Polskim 
W 1976 roku, w 
jubileusz 25 - lecia małżeństwa, chór im.W.Lechmana przyznał panu Bernardowi 
tytuł Honorowego Członka. Na uroczystości pan Bernard Kmita przybył wraz z 
małżonką, panią Czesławą z domu 
Jagiełło.  
  
Wywiad z
Bernardem Kmitą
 Jerzy Adamuszek (J. A.): Po wpisaniu w "google" nazwiska Kmita, otrzymujemy kilka stron 
odpowiedzi. Proszę przybliżyć nam Pańskie korzenie? (nie zapomnieć gdzie sie Pan 
urodził?
 
 Bernard Kmita (B. A.): Urodziłem sie w Tarnopolskim, w powiecie Skalat - poczta 
Grzemałów, na terenie obecnej Ukrainy. Nazwisko Kmita jest bardzo stare, są o 
nim wzmianki już w XIV wieku. Kmitów jest bardzo wielu i wątpię, że jestem 
potomkiem w prostej linii od najstarszego, szlacheckiego rodu. Niestety nie znam 
dobrze historii rodziny.
 
 
Rodzina Bernarda Kmity. od lewej: Frania, 
Marysia, matka - Paulina, Bernard, Marcel, Józek 
J. A.: Czy pamięta Pan podroż z Polski do Halifaksu i potem na prerie 
Saskatchewanu? 
 B. K.: Niestety nie pamiętam, ale matka mi o niej opowiadała.
 
 J. A.: Jak wyglądało życie na przedwojennej kanadyjskiej farmie?
 
 B. K.: 
Z tego, co nam opowiadali rodzice, to podobnie żyło się na polskiej wsi. 
Nie było elektryczności, dobrych dróg, do transportu używano koni. Szczególnie 
było ciężko, kiedy w 1929 roku nastała depresja, chociaż na wsi było lżej niż w 
miastach. Tam ludzie stali w kolejkach po zupę, a my mogliśmy wyżywić się z 
gospodarstwa.
 
 J. A.: Czy Polonia w Montrealu w pierwszych latach II Wojny Światowej była już w 
miarę zorganizowana?
 
 B. K.: Jeszcze przed I Wojną Światową Polacy zaczęli organizować swoje życie 
emigracyjne. Dom Białego Orła powstał w 1902 roku, a później założono domy: 
Weteranów, Bratniej Pomocy, Wzajemnej Pomocy i Katolicką Ligę przy Kościele Św. 
Trójcy. A kiedy ja zacząłem działać w Polonii, była już bardzo prężną 
organizacją.
 
 J. A.: Dlaczego Pan wybrał studiowanie handlowości?
 
 B. K.: Było to moje marzenie jeszcze z dzieciństwa. Już 
bardzo wcześnie wiedziałem, kim chcę być, kiedy dorosnę.
 
 J. A.: Prowadził Pan sklep prawie 40 lat. Proszę podzielić się z nami jakimiś 
ciekawymi wspomnieniami z tego okresu.
 
 
Sklep - moja firma. Ulica Prince-Arthur 
B. K.:
Prowadziłem sklep najpierw ze wspólnikiem Edwardem Marszałkiem, a potem zIreneuszem Popławskim. Praca w sklepie była fascynująca, między innymi poprzez 
spotkania z ludźmi. Nie tylko byli moimi klientami, ale wielu z nich poznałem 
bliżej. Pomagałem im w znalezieniu lekarza, dentysty, biura podróży, udzielałem 
najróżniejszych porad, a oni z kolei opowiadali mi o Polsce, której w ogóle nie 
znałem. Dzięki temu, kiedy pojechałem do ojczyzny, czułem się w niej nie jak w 
obcym kraju, tylko jakbym ją bardzo dobrze znał. Klienci byli też innych 
narodowości i od nich zawsze dowiedziałem się czegoś ciekawego o państwach, z 
których pochodzili.
 
J. A.: Jaka była wtedy rola Polskiej Izby Handlowej i jaka jest obecnie?
 B. K.: Izba Handlowa powstała w 1952 roku pod nazwą - Związek Polskich Kupców, 
Przemysłowców i Profesjonalistów. W ramach jej działalności zorganizowaliśmy 
pierwszy bazar w szkole Darcy McGee, na Pine Avenue. W 1970 roku Związek zmienił 
nazwę na Polska Izba Handlowa, a ja zostałem jej prezesem, Henryk Barański - 
Vice prezesem, a George Pastuszko – sekretarzem.
 Obecnie Izba Handlowa ma charakter bardziej informacyjny.
 
 
Na balu Miss Polonia w Montrealu 
J. A.: Czy bale Miss Polonii organizowane przez Pana cieszyły się popularnością?
 B. K.: Bardzo dużą. Przedtem odbywały się różne bale, ale to ja wpadłem na 
pomysł zorganizowania balu Miss Polonia, w budynku wojskowym Grenadier Guards na 
ulicy Rachel i St. Urbain. Sukces był niebywały. Pierwszą miss została Teresa 
Toczko. Następne bale miały miejsce już w innych lokalizacjach, niekiedy tak 
prestiżowych jak: Windsor Hotel, Mount Royal Hall, Victoria. Różne organizacje 
polonijne włączyły się w ich organizację.
 
 J. A.: W centrum Montrealu stoi pomnik Mikołaja Kopernika. Czy pamięta Pan jego 
odsłonięcie?
 
 B. K.: Niestety nie byłem na nim. Kilka lat zbieraliśmy fundusze na ten cel, aby 
uświetnić 500 - lecie urodzin naszego wielkiego astronoma. Odsłonięcie było 
poprzedzone nabożeństwem w Katedrze, a potem wszyscy poszli przed Planetarium, 
gdzie miano ustawić pomnik. To była wielka uroczystość. Tego samego roku 
zorganizowaliśmy również uroczyste obchody 3-ciego Maja w sali Maisonneuve na 
Place des Arts. Najpierw odbyła się polska parada, a potem wszyscy uczestnicy 
przeszli do sali Maisonneuve. Frekwencja była ogromna i obchody odniosły wielki 
sukces.
 
 
Zarząd Kongesu Polonii Kanadyjskiej Québec. 1. 
rząd od lewej: Babiński, Strońska, Kawczak,  
Petrusewicz, Lewandowska. 2. rząd od lewej: 
Kemnitz, Czeryjski, Wysocki, Kmita 
J. A.: Czy Polonia była zaangażowana w Expo 67?
 
 B. K.: Nie było polskiego pawilonu, lecz montrealska Polonia włączyła się bardzo 
czynnie w Expo 67. Zorganizowaliśmy zespoły taneczne i chóry, które co tydzień 
występowały razem z grupami innych narodowości.
 
 J. A.: Jak w 1976 roku Polonia montrealska przyjmowała polskich olimpijczyków?
 
 B. K.: Polska społeczność w Montrealu witała bardzo serdecznie naszych 
sportowców. Urządzaliśmy dla nich przyjęcia i ogromnie cieszyliśmy się z ich 
sukcesów. Mój sklep na St. Laurent - Domino Furniture, stał się punktem 
informacyjnym i dzięki temu miałem okazję poznać bliżej naszych olimpijczyków.
 
 J. A.: Mamy wreszcie Solidarność. Pańska organizacja również pomagała; proszę 
więcej opowiedzieć na ten temat.
 
 
Bernard Kmita i Lech Wałęsa
 
B. K.: Wraz z Ireneuszem Popławskim prowadziłem zbiórki na Solidarność z 
ramienia firmy Domino Furniture. Bardzo hojnego wsparcia udzielili nasi 
robotnicy i ich rodziny, jak również cała reszta Polonii. 
 J. A.: Czy Wasze coroczne wyjazdy na Florydę mają na celu tylko wypoczynek?
 
 B. K.: Wyjazdy są głównie w celu wypoczynkowym i dzięki nim uciekamy też przed 
zimą. W Miami istnieje kilka polskich klubów, które organizują różne 
uroczystości i pikniki, skupiające Polaków z różnych stron USA. Tamtejsza 
Polonia zakupiła kościół wymagający remontu i wielu rodaków, łącznie ze mną, 
aktywnie włączyło się w jego odbudowę. W Miami istnieje American Institute of 
Polish Culture, prowadzony przez panią prezydent, Blankę Rosentiel. Od 
czterdziestu lat Instytut organizuje polskie bale, na które corocznie są 
zapraszani przedstawiciele innego kraju, a na ostatni Kanadyjczycy. Zajmuje się 
również tłumaczeniem na język angielski polskich książek, organizacją koncertów 
Chopinowskich oraz wieloma innymi imprezami mającymi na celu promocję polskiej 
kultury.
 
  
 
Zarząd Polonijnej Kasy Kredytowej. W pierwszym 
dolnym rzędzie od lewej B. Kmita. 
J. A.: Dla przeciętnego Polaka z Montrealu znany jest Pana głos na loterii 
bazaru "Pomoc Dzieciom w Polsce". Ile to już lat?
 
 B. K.: Od 35-ciu lat prowadzę loterię fantową, zbieram na nią rzeczy i pomagam 
dostarczać potrzebne do kuchni produkty.
 
 J. A.: Jak Pan radzi sobie czasowo z działalnością w tylu polskich 
organizacjach?
 
 B. K.: Staram się być na wszystkich zebraniach. Działalność polonijna jest moją 
pasją.
 
 J. A.: Jest Pan obecnie jednym z nielicznych "Polonusów" w Montrealu, który ma 
tak bogate doświadczenia w działalności i zna historię, i miasta i Polonii. 
Proponowałbym zrobić coś z tą wiedzą, ...wie Pan co mam na myśli? - Wspominał 
pan o spisaniu lub nagraniu wspomnień.
 
 B. K.:
Niewątpliwie jest co wspominać i pewnie dobrze byłoby to spisać. Warto 
zostawić dla potomności kawałek polskiej historii, która rozgrywała się i nadal 
jest kontynuowana tutaj, w Montrealu. Mam nadzieję, że zrealizuję to w 
najbliższym czasie.
 
  
Bernard Kmita 
dziękuje Beacie Gołembiowskiej - Nawrockiej za edycję tekstu. 
  
 
Od lewej: Teresa Kmita i Raymond Lazarra, Leona 
Kmita, Lidia i Phillip Carter, Bernard 
 i Czesława Kmita, wnuki: Corinna i Sean 
Carter, Nadine i Patrick Lazarra   
Relacja ze spotkania:
 Zgodnie z planem, o siódmej, „Duo Concertante Polonia” (Henryk Maszewski - 
klarnet i Radosław Rzepkowski - fortepian) wprowadziło nas jednym z utworów na 
klarnet Grażyny Bacewicz w prawdziwą atmosferę wieczoru. Taki sposób rozpoczęcia 
spotkania zdaje egzamin i oficjalnie przywitałem gości, kiedy każdy był już na 
swoim miejscu.
 
Pierwszy, jak się okazało dość 
długi, bo trwający ponad pół godziny blok, wypełniła Pani Czesława 
Jagiełło-Kmita. Opowiedziała nam w skrócie historię swojego, głównie młodego 
życia. Myślę, że tylko niektóre osoby z sali nie miały możliwości poznania 
prawdy o zsyłkach na Syberię. Mam na myśli pokolenie, które uczyło sie historii 
w szkołach powojennej Polski. Do nich muszę - niestety - zaliczyć samego siebie. 
Przy każdej możliwej okazji mówię, że dopiero było mi dane poznać historię mojej 
Ojczyzny po przybyciu do Kanady w 1980 roku.  
 
Od lewej: Henryk Maszewski, Radosław Rzepkowski 
 Polityka historyczna każdego kraju jest bardzo ważna w kształtowaniu opinii 
publicznej i szkolnictwa. Jest prawdą, że idąc do biblioteki możemy znaleźć 
wiele pozycji opisujących zsyłki - ale ilu, szczególnie młodych ludzi, to robi? 
Większe prawdopodobieństwo dotarcia do dorastających mamy właśnie przez 
internet. Często przypominam, że nasza strona internetowa jest jedynym miejscem 
w tzw. „świecie wirtualnym”, gdzie można zasięgnąć informacji o wielu gościach 
wieczoru cyklu „Są Wśród Nas”. Pozwolę sobie teraz napisać, czego doświadczyłem 
podczas ostatniego pobytu w Perth, w zachodniej Australii. Kiedy pewna pani, 
córka Sybiraków, dowiedziała sie o przyjeździe Polaka z Kanady, zaraz przyniosła 
mi kilka książek po polsku i angielsku na temat zsyłek. Szybko je przeczytałem - 
a ona zaraz dostarczyła mi kolejnych ośmiu. Musze tutaj zaznaczyć, że po wojnie 
do Perth przybyło prawie 2000 Sybiraków, głównie z Indii. Uważam sie za osobę, 
która w miarę zna już ten temat, ale po przeczytaniu kilkunastu kolejnych 
pozycji, doszedłem do wniosku, iż jest on tak obszerny, że nie ma tutaj wyraźnej 
granicy, kiedy możemy potwierdzić wystarczające poznanie tego zagadnienia. Każda 
kolejna książka wnosi coś nowego.
 Zsyłki były zaplanowaną akcją wyniszczenia części narodu polskiego. Jak sie 
okazuje - również części wielu narodów Rosji, a potem Związku Sowieckiego i 
krajów podbitych przez Rosjan. Było to typowe ludobójstwo z tym, że "klasowe". 
Jest naszym obowiązkiem ciągle przypominać, że niemieccy naziści uczyli się 
„rzemiosła” od komunistów sowieckich. Oba te systemy współpracowały aż do 21 
czerwca 1941 roku (w tym samym bloku z silniejszych państw były również Włochy i 
Japonia). Zachęcam wszystkich do obejrzenia filmu pt: "The Soviet Story", który 
kilka lat temu został zamówiony i sfinansowany przez Parlament Europejski. 
Historycy z kilku krajów, na czele z estońskim reżyserem, nakręcili film 
dokumentalny o narodowym socjalizmie niemieckim i socjalizmie sowieckim. Cześć 
parlamentarzystów europejskich walczących o pokazanie prawdy historycznej miała 
na celu, aby ten niezwykle profesjonalny film oparty na faktach historycznych 
był promowany nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Co sie potem okazało? 
Otóż wydano bardzo dużo pieniędzy europejskich podatników na wyprodukowanie 
rzetelnego dokumentu po to tylko, .... aby go odstawić na półkę. W zachodnim 
świecie nie wolno oficjalnie mówić o dziesiątkach milionach ofiar komunizmu. 
Tylko na przełomie 1932/33 komuniści sowieccy zagłodzili na śmierć ponad 7 
milionów Ukraińców. Film już nie wspomina o podobnie zaplanowanym głodzie w 
latach 1922/23. Szacuje się, że w sumie zginęło kilkanaście milionów tylko w 
tych dwóch zaplanowanych akcjach. Żyjemy w czasach, że tzw. „elity”, które 
nagłaśniają, lub pomniejszają ważne wydarzenia historyczne, w gruncie rzeczy 
decydują o czym można oficjalnie mówić, a co należy przemilczeć. Podsumujmy to 
zjawisko porównaniem liczb z terenu Rosji: przed rewolucja mieszkało tam trochę 
ponad 100 milionów Rosjan i szacuje się, że dopiero 30 lat temu populacja Rosjan 
w Rosji wróciła do tego poziomu. Wnioski należy wyciągnąć samemu!
 
 Kolej na drugiego Gościa Wieczoru. Przygotowane zostały dwie wersje życiorysu 
Pana Kmity: krótsza na ulotkę i dłuższa na stronę internetową. Właśnie tę drugą 
wersję przeczytałem, co trwało ponad dziesięć minut. A prawdę mówiąc, nie 
zawiera ona wszystkiego o życiu Pana Bernarda. W pozostałej części tego bloku 
zadałem mu kilka pytań z wcześniej przygotowanego zestawu do wywiadu.
 
 Bardzo ciekawy był pokaz zdjęć z prywatnego archiwum Państwa Kmitów. Ich córka 
Leona poświęciła dużo czasu, aby wybrać z kilku albumów najciekawsze zdjęcia. Na 
dużym ekranie obejrzeliśmy ich w sumie ponad 110. Wiele osób przybyłych na 
spotkanie, rozpoznało się na tych fotografiach. Szczególnie ciekawe były te 
stare, czarno- białe. Na strony internetowe wybraliśmy tylko po kilka.
 
 
Od lewej: Leona Kmita, Beata 
Golembiowska-Nawrocka, Jerzy Adamuszek, Czeslawa Jagiełło-Kmita,  
Bernard Kmita, Konsul Joanna Walasek. 
W ostatnim bloku wspomniałem o książkach, które przyniosła Pani Czesława: 
"Polacy w Indiach - 1942 - 48" i jej wersją angielską oraz pamiętnik rodziny 
Jagiełło spisany tuż po wojnie. Został on opracowany w języku polskim i potem 
przetłumaczony na angielski przez Panią Czesławę. Korekty i edycji dokonały Jej 
córki. Poprosiłem również o głos panią Marię Zaścińską, prezeskę fundacji 
"Pomocy Dzieciom w Polsce", z którą przez cały czas współpracował Pan Kmita. 
 W przerwach pomiędzy blokami muzyką klasyczną na najwyższym poziomie uraczali 
nas wymienieni na wstępie muzycy: Henryk Maszewski - klarnet i Radosław 
Rzepkowski - fortepian. Wykonali kolejne dwa utwory G. Bacewicz - Preludium 
Taneczne W. Lutosławskiego i fragment Koncertu na klarnet K. Kurpińskiego.
 
 
Konsul Joanna Walasek                                                   
Jerzy Adamuszek 
Na zakończenie oficjalnej części spotkania, przy akompaniamencie pana Radka, 
odśpiewaliśmy Gościom Wieczoru tradycyjne "Sto Lat". Pani konsul Joanna Walasek 
wręczyła im wtedy wiązankę kwiatów. 
 Fakt, że sala Konsulatu była wypełniona po brzegi, świadczy o niezwykłej 
popularności Pani Czesławy i Pana Bernarda. Po spotkaniu mogliśmy wspólnie 
celebrować Ich wystąpienie przy lampce wina i innych przekąskach, które 
przynieśli sami Kmitowie. Rzadko sie zdarza, aby imprezy „Są Wsród Nas” trwały 
do jedenastej w nocy. A 4 kwietnia 2013 właśnie tak było.
 
 Pan Bernard Kmita zmarł w 2017 roku.
 
 Jerzy Adamuszek
 
 
Oprawa 
multimedialna - Leona KmitaZdjęcia ze spotkania - Maria Jakóbiec
   
PRZEJŚCIE DO STRONY CZESŁAWY KMITY   |