1 lutego 2012 w środę o godz. 19:00 odbyło się
„Spotkanie Podróżnicze”
poświęcone Bogdanowi Wileckiemu
- wieloletniemu organizatorowi spotkań.
Spotkanie zorganizował i prowadził inicjator cyklu, Jerzy Adamuszek.
Bogdan Wilecki odkrył u siebie pasję poznawania
świata dość wcześnie, np. jako 5 letni chłopak potrafił podróżować cały dzień
tramwajem. Nie pomagały groźby kary, zawsze robił wszystko po swojemu. Związany
był z Wrocławiem, gdzie ukończył studia i zaczął pracować jako nauczyciel
fizyki. Będąc aktywnym członkiem PTTK, czynnie uczestniczył w pracach wielu
komisji. Pozwalało mu to na organizowanie wycieczek szkolnych po całej Polsce.
- Pierwszą wielką wyprawę rowerową odbył w 1979 z trzynastoletnim synem,
Krzysztofem. Był to "Wielki Rajd Dookoła Polski" (3500 km.).
- Latem 1980, z synem Krzysztofem, objechał rowerem Skandynawię (5000 km), docierając aż do Nordkapu. Zajęło im to dwa miesiące.
- Do Montrealu przybył z rodziną w 1982.
- W 1983 zabrał syna Krzysztofa na kolejną, wielką rowerową przygodę. Wyruszyli
z Saskatoon, aby przez Albertę, Kolumbię Brytyjską, wzdłuż tzw. Alaska
Highway, dojechać na Alaskę.
- Siedem lat później zabrał młodszego syna, Pawła, na tę samą trasę.
- W 1995 pan Wilecki odbył samotną wyprawę rowerową dookoła Islandii.
- W 1996 trzy miesiące spędził w Australii, gdzie objechał -
większość trasy na rowerze - całą wschodnią część kontynentu.
- Kilka lat później, zabrał swój rower do Argentyny, aby jeździć nim po
Patagonii i Ziemi Ognistej.
Ciekawy był nowych miejsc i ludzi oraz kontaktu z przyrodą. Szukał takich jak
on, nienasyconych świata obieżyświatów.
Wilecki ciągle powtarzał, że rower był dla niego najlepszym środkiem podróży. W
samochodzie nie czuje się wiatru, upału, deszczu, zimna ani gorąca.
Pan Wilecki od początku pobytu w Montrealu pracował społecznie, między innymi
pomagając w ogranizacji wielu imprez polonijnych. Przez kilka lat był
kierownikiem zespołu tanecznego "Tatry".
Ten krótki życiorys Bogdana Wileckiego opracowałem na podstawie artykułu pt: "Rowerem przez świat", napisanego przez Bożenę Szarą dla torontońskiej Gazety.
Bogdan Wilecki opowiada o Australii - "Spotkanie Podróżnicze", Konsulat RP, 1997.
Zaangażowanie Bogdana Wileckiego z żoną Ritą w cyklu "Spotkania Podróżnicze":
- Rita i Bogdan Wileccy od paczątku poparli ideę cyklu. Angażując się całym sercem, pomagali w organizacji prawie każdego spotkania od marca 1994 do maja 2001. Pan Bogdan najczęściej opiekował się sprzętem audio-wizualnym, a pani Rita serwowała napoje i pączki.
- ze względu na częste wyjazdy związane z promocją książek, latem 2001 Jerzy Adamuszek zaproponował Bogdanowi Wileckiemu kontynuowanie cyklu. Po tej "dżentelmeńskiej umowie" pomiędzy nimi, od jesieni 2001 do wiosny 2011, głównie Pan Wilecki był odpowiedzialny za organizację spotkań. W tych latach pan Jerzy cztery razy był prelegentem i jeżeli mógł, zawsze pomagał i czasem prowadził spotkania - tak jak On przed 2001. Rita Wilecka nadal serwowała napoje i pączki.
Moje najważniejsze wspomnienia o Bogdanie Wileckim.
Spotkałem Bogdana zaraz po ich przybyciu do Montrealu w 1982 r. Poczuliśmy, że mamy ze sobą wspólny temat. Nie o polityce, ani nie o nauce - tym wspólnym tematem był rower (dla mnie rower był nie tylko środkiem przemieszczania się, ale i „przyjacielem”). Na rowerze - Bogdan i ja – czuliśmy się wolni. Zrozumie to tylko ten, kto ma podobne zainteresowania. Zawsze będę stanowczo podkreślał i przypominał: Bogdan czuł podróże, czuł tzw. wyzwania eksploracyjne. Bogdan zawsze rozumiał tych, których działanie związane było z podróżami, szczególnie rowerem.
Kiedy wróciłem do Montrealu z samotnego rajdu samochodowego przez obie Ameryki po rekord Guinnessa, w styczniu 1987 Bogdan zorganizował ze mną spotkanie w Domu Weteranów na Pine Ave. Nie ważne, że przyszło tylko kilkanaście osób - ważna była inicjatywa! W latach 1989 – 94 organizowałem masową imprezę sportową: „kajakiem i rowerem dookoła wyspy montrealskiej (122 km.)” – Bogdan ze swoim młodszym synem zawsze brali udział w części rowerowej (rzadko startowali Polacy). To, o czym wspomniałem, mogło mieć wpływ na Jego oddanie się „Spotkaniom Podróżniczym”, ponieważ była to swego rodzaju promocja podróżowania, dzielenie sie światem z innymi.
Graliśmy czasem w bridża. Żałuję, że ostatnio nie mogłem namówić Bogdana, aby z powrotem wsiadł na rower.
Jestem przekonany, że każdy kto Go znał, mógłby napisać nie mniej na Jego temat. Na temat Jego życzliwości i bezinteresownego pomagania przyjaciołom i znajomym.
Na temat Jego szerokiej wiedzy w prawie każdej dziedzinie. Ktoś potrzebował konkretnej informacji? – dzwonił do Bogdana. Bogdan – jak niektórzy mówią – potrafił być w kilku miejscach w tym samym czasie.
Relacja ze spotkania:
Pełna sala Konsulatu była dowodem, że Bogdan Wilecki miał dużo przyjaciół i znajomych. Mogło być jeszcze więcej, ale niektórzy zostali w domach ze względu na niezbyt sprzyjające warunki atmosferyczne.
Rita Wilecka Krzysztof Wilecki.
Spotkanie rozpocząłem od przedstawienia w skrócie sylwetki Bogdana. Bożena Szara, która od lat prowadzi radio „Jedynka” i długo współpracowała torontońską Gazetą, zwierzyła mi się kiedyś: „nie udało mi się nigdy namówić Bogdana do wywiadu w studio. Opublikowałam jedynie z Nim wywiad do Gazety, który nie był standardowym wywiadem, ale zebranym materiałem z wielu rozmów.” Myślę, że sporo ludzi na sali nie znała wszystkich osiągnięć Bogdana. Był oszczędny w słowach, jeżeli chodzi o swoje dokonania.
Zapoznałem przybyłych, że czas, który wspólnie spędzimy nie będzie tylko poświęcony podróżom Bogdana, ale również wspomnieniom o Nim. Przez obecność razem w sali Konsulatu PR damy dowód, że Bogdan był osobą ważną i popularną wsród Polonii Montrealskiej. Był postacią barwną i nietuzinkową. Bez Niego życie polonijne będzie wyglądało jakoś inaczej – będzie nam Go brakowało.
Wieczór podzieliłem na cztery bloki, w których pokazywałem wybrane slajdy z: dwóch rajdów ze Jego synami z Saskatoon na Alaskę, rajdu wokół Islandii, rajdu po wschodniej części Australii i rajdu po Patagonii. Pierwszą część komentował Jego starszy syn, Krzysztof - razem byli na trzech długich wyprawach rowerowych: dookoła Polski, po Skandynawii oraz ten w/w na Alaskę. Stwierdził on, że sukces długich wypraw rowerowych siedzi głównie w psychice każdego rowerzysty – nie tylko w jego mięśniach. Krzysztof zapamiętał szczególnie rajd wzdłuż granic Polski, ponieważ był jeszcze wtedy młodym chłopcem i było to dla niego pierwsze tego typu „rowerowe wyzwanie”.
Rajd dookoła Islandii komentowała Rita Wilecka, żona Bogdana. W trakcie pokazywanych slajdów, przeczytała kilka stron notatek Bogdana z tej wyprawy. Dodała, że to jedyny spisany materiał, jaki pozostał po podróżach jej męża.
Dwie pozostałe wyprawy Bogdana komentowałem już sam. Ograniczyłem się do ogólnych informacji o wschodniej części Australii, po której Bogdan jeździł rowerem i autobusem oraz o południowej części Argentyny (Patagonia, Ziemia Ognista), którą też objechał w podobny sposób.
Radosław Rzepkowski Jerzy Peter.
W programie wystąpili również nasi profesjonalni muzycy. Radosław Rzepkowski zagrał na fortepianie utwory: Albinioni – Adagio, Mozart - Fantazja d-moll, Paderewski - Menuet G-dur. Natomiast Jerzy Peter wykonał na gitarze skomponowany przez siebie utwór „Śpij Jezuniu, śpij”.
Ponieważ Bogdan był miłośnikiem muzyki jazzowej, Radek wraz z Jerzym wykonali w jazzowym stylu utwór Gershwina „The Man I love”.
Na zakończenie spotkania, Rita Wilecka otrzymała wiązankę kwiatów. Przypomnę – od 18 lat podczas odbytych dotychczas stu spotkań podróżniczych, pani Rita wzięła na siebie serwowanie: pączków, kawy, herbaty i napojów. Gratulacje za wyprawy rowerem ze swoim ojcem, przyjął rownież ich syn, Krzysztof.
Od lewej: Krzysztof Wilecki - syn Bogdana, Rita Wilecka - jego żona, organizator spotkania Jerzy Adamuszek.
Podczas spotkania poprosiłem kilku Jego przyjaciół o wypowiedzi. Zamieszczone są one poniżej.
Jerzy Adamuszek
Opinie przyjaciół Bogdana Wileckiego o Nim:
Zofia i Stefan Grabowscy z rodziną i przyjaciółmi: „Nasze grono przyjaciół straciło wspaniałego Kolegę – Ś.P. Bogdana Wileckiego. Odszedł za szybko i zostawił niedokończony rozdział życia wśród montrealskiej Polonii. Był zawsze pomocny w naszych problemach, począwszy od pierwszych dni pobytu na nieznanej nam jeszcze kanadyjskiej ziemi. Czynami, radami i dyskusją wspierał nas zawsze w trudnych chwilach, a także chętnie uczestniczył w chwilach radosnych takich jak: promocje, rocznice, chrzciny wnuków, wyjazdy poza Montreal, itd. Teraz smucimy się razem z Jego Rodziną, bo nie ma już odwrotu od decyzji Wszechmocnego. Cześć Jego pamięci!”
Maria Wolska: „ Gdy mój mąż był chory, ale przebywał jeszcze w domu – Bogdan bardzo często woził go do lekarza, zabierał na spacery. Kiedy musiałam wyjść z domu, Bogdan zawsze przychodził i zostawał z nim, karmił go, opiekował się nim. Nigdy tego nie zapomnę i dziękuję Mu za to z całego serca. Cześć Jego Pamięci!”
Zbigniew Pasternak: „ Życie czasem samo pisze scenariusz i nasze plany pękają jak bańka mydlana. Straciliśmy kiedyś cały dobytek w pożarze. W takich sytuacjach sprawdza się stare powiedzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Właśnie takim przyjacielem okazał się Bogdan. Znalazł dla nas czas, dużo czasu, którego dzisiaj każdemu brakuje. Otrzymując pomoc, czujemy się podniesieni na duchu.
Bogdan prowadził przez wiele lat Klub Szachowy w Grupie V, w której i ja działam – dlatego mogę więcej powiedzieć na ten temat.”
Radosław Rzepkowski: „Bogdana znałem około 20 lat. Zawsze imponował mi inteligencją i szeroką wiedza. Był człowiekiem bardzo usłużnym i zawsze służył pomocą, gdy go prosiliśmy przy organizowaniu koncertów. Był częstym bywalcem Klubu Filmowego przy X Grupie PKTWP. Rozmawialiśmy tam często siedząc przy stoliku na różne tematy. Bogdan interesował się bardzo sprawami polskimi i widział wszelkie niedociągnięcia w procesie transformacji ustrojowej. Nie zapomnę długich z nim rozmów telefonicznych na te tematy.”
Maria Zaścińska Jerzy Adamuszek.
Maria Zaścińska: „Bogdana znałam od wielu lat, ale na początku była to znajomość oparta na bazie działalności społecznej: spotkania, bazary, etc. Dopiero po śmierci mojego męża Jana, w 1999 roku, nasze drogi cześciej się krzyżowały. Po utracie ukochanej osoby – wiadomo, czułam się samotna i smutna. Bogdan wyczuwając zaistniałą sytuację, zaproponował mi oglądanie wypożyczonych seriali filmowych, które pokazywane były w telewizji w Polsce. Przybliżyły mi one Ojczyznę – a przypominam, że wywieziono mnie z rodziną na Syberię w 1940. Oglądanie polskich filmów, dyskusje o nich i o innych ważnych polskich sprawach sprawiły, że wywiązała się między nami przyjaźń. Bogdan za dużo o swoich podróżach nie opowiadał, należał do ludzi mało mówiących o sobie – ale za to dzielił się swoją wiedzą z innych dziedzin. Odszedł człowiek, którego będzie mi brakowało.”
Lech Leśkiewicz: „Łączyła nas ta sama pasja – tą pasją był rower. Z tym że Bogdan lubił to robić wolno, a ja szybko. Druga różnica - to czas przeznaczony na podróże. Jemu udawało się wygospodarować nawet kilka miesięcy na każdą wyprawę – ja mogłem sobie jedynie pozwolić na krótkie wypady. Ale za to mogliśmy - już w Montrealu - opowiadać godzinami. Bogdan był skarbnicą wiedzy i miał fantastyczną pamięć, dlatego czas przy stole upływał szybko i mile.”
Anna Moszczyńska: „Poznałam Bogdana prawie 30 lat temu. Kiedykolwiek potrzebowałam pomocy, Bogdan zawsze znajdował dla mnie czas. Obojętnie o co poprosiłam: począwszy od organizacji koncertów, na sprawach komputerowych skończywszy. Przed moim wystąpieniem w spotkaniu z cyklu ‘Są Wśród Nas’, Bogdan spędził wiele godzin, aby przygotować część multimedialną. Był wspaniałym kolegą, ponieważ posiadał te cechy charakteru, które zbliżają ludzi do siebie.”
Jerzy Peter: „Poznałem Bogdana zaraz po Ich przybyciu do Kanady. Mało kto wie o Jego zainteresowaniach muzycznych. Bogdan, tak jak ja, uwielbiał jazz i posiadał wspaniałą kolekcję płyt jazzowych. Mile wspominam nasze rozmowy telefoniczne. Jego poczucie humoru i zabawne komentarze na poruszane tematy, zmieniały planowaną, krótką konwersację w wielogodzinną, przerywaną wybuchami śmiechu rozmowę."
Staszek Zemka Dodek Piltz
Jeżeli ktoś z Was - Jego przyjaciół lub znajomych - chciałby coś dodać, np. zdjęcia, wspomnienia, etc. - proszę o kontakt: Jerzy Adamuszek adamuszek@gmail.com
Zdjecia: Maria Jakóbiec
Mulitimedia: Jerzy Peter
Z WYRAZAMI SZCZEREGO WSPÓŁCZUCIA DLA RODZINY: RITY I KUBY WILECKICH, ŻEGNAMY ODEJŚCIE NASZEGO KOLEGI, BOGDANA WILECKIEGO.
Pamiętam pierwsze spotkanie z Bogdanem, było to w moim biurze na Ave du
Parc. Pracowałam wtedy w YMCA i jak co roku organizowaliśmy uliczną fetę na
św. Jana. Bogdan był wtedy kierownikiem zespołu Tatra, który chciałam
zaprosić do udziału we święcie. Opowiadał mi wtedy o sobie, ale głównie
wypytywał - pamiętam jego śrubujący wzrok i dużo pytań.
Bogdan chciał zawsze wszystko wiedzieć, wszędzie być. Był autentyczną
kopalnią wiadomości o Polonii. Te wiadomości nie były z drugiej ręki, on w
tym wszystkim uczestniczył. Żył Polonią, karmił się nią, ale też wiele jej
dawał. Dawał swoje zaangażowanie, przywoził polskie filmy do obejrzenia, na
party stawiał się zawsze z przepysznym ciastem – no to już bardziej zasługa
Rity...
Był członkiem naszej Korporacji, pomagał przy organizacji naszych wydarzeń,
rozwoził ulotki, plakaty, był źródłem wiedzy o innych. Zawsze chętny, żeby
kogoś podwieźć, oprowadzić, pokazać Montreal. Mieliśmy sporo gości z Polski.
Wszystko go ciekawiło, stąd pewnie był obieżyświatem – a tam gdzie był,
szukał zawsze Polaków, tropił ich we wszytkich krajach, które zwiedził.
Potem, miał zawsze w zanadrzu jakieś opowieści o Polakach, bo ich wypytywał,
wiercił ich tym śrubującym wzrokiem, chcącym dotrzeć do głębi, jak mnie
wtedy na Ave du Parc.
Żegnamy Cię ze ściśniętym sercem, Bogdanie...
Prezes Korporacji
Barbara Seguin