Agnieszka Rajewska
artystka-malarka

4 lutego 2020 (wtorek) o godz. 19.00

Ilustracja muzyczna: Blues Pattern Box. (P. Kluska, M. Kopczyński, J. Peter, G. Szymsiak)


Spotkanie prowadził organizator cyklu Jerzy Adamuszek.

(Drugim gościem wieczoru była Joanna Kissel - artystka-malarka)


Agnieszka Rajewska





Agnieszka Rajewska o sobie Urodziłam się w rodzinie artystycznej w Krakowie, w mieście, które zawsze jest tajemnicze, piękne i artystyczne - ale wtedy było czarno-białe. Mieszkaliśmy przy ulicy T. Lenartowicza. Skończyłam pobliskie liceum im. B. Nowodworskiego, w którym rysując i kopiując mistrzów, stworzyłam sobie własny świat. Po maturze wyjechałam z rodziną do Francji, gdzie studiowałam w Institut des Beaux Arts w Orleanie.

W 1985 r. przybyliśmy do Montrealu i tutaj na Concordia University w Studio Art zdobyłam doświadczenie wielkich formatów, co w dużym stopniu charakteryzuje moją sztukę: dialog akademizmu z nowoczesnością, sztuka figuratywna, lecz z pewną dozą abstrakcji. Moją pasją są portrety, które też maluję na zamówienie - miałam studio w starym Montrealu. Na wielu wystawach pojedynczych i grupowych zdobyłam kilka cennych nagród. Należę do grupy PAAC, Prism-Art.

Matka Agnieszki (Teresa Kastelik) wspomina:

.... O Kanadzie niewiele nam było wiadomo, natomiast "wszystko" wiedziała moja córka, Agnieszka. Jakoś przeczuwała, że to nie jest ten kierunek, że ta obcość, która nas tam dosięgnie, nie minie szybko, że sami zapisaliśmy się w poczet wygnańców, znanych nam z literatury tzw. "Wielkiej Emigracji". I dlatego czarne, duże portfolio, z którym się nie rozstawała, było dla niej jakby gwarancją, że tutaj, pomimo chłodu, mroku i wyobcowania, znajdzie miejsce, aby kontynuować rozpoczętą naukę na des Beaux Art w Orleanie we Francji.

... Była nas czwórka: Janek S., ufna i zupełnie nieświadoma niczego Weroniczka, ja i Agnieszka z portfolio w twardej oprawie, z którego wychodziły rogi zamalowanych, czy raczej zarysowanych kartek. Ta "duża teczka" wzbudziła zainteresowanie celników i słusznie, ponieważ szkice węglem, które ją wypełniły, mogłyby zainteresować niejednego odbiorcę, a fragmenty każdej budowli jak np. Notre Dame w Orleanie, robione na zewnętrznych krużgankaćh katedry, już mogły zapełnić salę wystawową. Rejestracja trwała godzinami, mój francuski musiał się troić, aby podołać tym wszystkim kwestionariuszom. Długa podróż i pobyt w dusznym biurze emigracyjnym były dla nas prawdziwym "chrztem bojowym". A na zewnątrz zderzenie z tutejszą rzeczywistością, charakterystyczną dla tej pory roku: śnieg z deszczem, północny wiatr, zabłocone samochody z tajemniczą rejestracją "Je me souviens", przymglona droga, słabe żarówki.

...Aga niecierpliwie czegoś chciała; albo szkoły, albo grupy artystycznej, ale w pierwszych miesiącach, a nawet latach, nie dobierasz sobie towarzystwa, tylko padasz w różnorakie przypadki - i tak też było z nią. Najpierw znalazła ogłoszenie Academie des Beaux Arts, przy 6420 Jean Talon. Wyruszyliśmy pieszo, gdzie numery domów były jeszcze w setkach. Po paru godzinach dotarłyśmy tam i okazało się, że jest to prywatny lokalik, w dodatku zamknięty. Do rozpoczęcia roku akademickiego Aga pracowała w kilku fabrykach, gdzie nieprzerwanie portretowała współpracowników. W końcu nadszedł październik i studia na Concordii - malarstwo i rysunek. Ta pokaźnych rozmiarów teczka zostala zastąpiona przez rulony papierowe lub płócienne (skończył się rozmiar A4). Tutaj panował rozmach, żadne tam bawienie się w szczegóły, rysunek wydłużony, kolor na długim płótnie, a jeszcze bardziej zaskakujące tematy: np. seksualność Jezusa, czy studium intymnych części ciała. Profesorowie: Marion Wagshal, Tom Hopkins i F. Sullivan prowadzili zajęcia bardzo ciekawie (zaskakujące i śmiałe odejście od akademizmu) - zupełnie inna metoda niż w starym Orleanie, gdzie była wymagana większa samodzielność w kreatywności.

... Po ukończeniu Concordii musiało się pojawić proste pytanie: "co teraz z dyplomem i z umiejętnościami? Agnieszka otworzyła zatem żółtą książkę telefoniczną - jest: Portret International, nie była to żadna oferta pracy, tylko telefon i adres przy ul. St. Catherine w Westmont. W drzwiach stanął właściciel galerii, pojawił się i zniknął, jak zjawa. Weszła zatem do zaciemnionego środka (drzewa zasłaniały okna), gdzie wyłaniały się podświetlone portrety. To spotkanie, ta nierealność, ta specyfika wnętrza przypominać mogło jej "krakowskie klimaty". Właściciel galerii - późniejszy ojciec ich dziecka - ochłonął, ale co go tak zdziwiło? Co? Może uczucie, a może pewność, że kiedyś już spotkał Agnieszkę Rajewską i dlatego stracił panowanie nad sobą w tym momencie? Dostała pracę i nawet można przytoczyć przysłowie, które odzwierciedla to szczęście, co na pstrym koniu, nawet nie jedzie - a pędzi. Tej sytuacji, z pozoru wymarzonej, towarzyszyła wieczna niepewność, zmienność i tajemniczość królująca w tym przybytku sztuki. Galeria Portraits International specjalizowała się w portretach, można było zamówić portret ze zdjęcia lub pozować, były zajęcia z modelem, rysunek aktu, klasy dla początkujących, niekończące się dyskusje na temat sztuki. Galeria z czasem zaczęła organizować tzw. "brancze" z tańcami i z muzyką. Grał śp. Jan Jarczyk, innym razem ktoś śpiewał czastuszki, był zaproszony Leonard Cohen; napisał do niej list, że nie może przylecieć z Kaliforni, ale oryginalne imię Agnieszka chętnie powtarza.

... Nie jest łatwo określić malarstwo Agnieszki. Na pewno posiada dużą umiejętność portretowania, czy to ze zdjęcia, najchętniej zrobionego przez siebie, czy portret żywy: w ruchu, w bezruchu, jak kto chce: w ciszy, w pracowni, na ulicy, kiedy tłumek wokół czeka na efekt i podobieństwo portretowanego modela. Powiedzmy, portrecistka - ale pomysły rodzą się w jej głowie tak szybko, że czasem zostawia rozpoczęty portret i goni w plener malować pejzaż. Najbardziej lubię jej budynki fabryczne, monumentalne wręcz, opuszczone, tajemnicze, nieokreślone budowle. Nawet widzę w nich stylową architekturę, przypominającą jakieś senne wytworzenia, przetworzenia. Teraz na jej warsztacie znajduje się martwa natura, chętnie portretowane winogrona, do połowy wypełnione winem kieliszki, kwiaty, że nie wspomnę o srebrnym serwisie do herbaty, który chciałam zachować w domu, ale na wystawie w Rawdon został dostrzeżony i zmienił właściciela. Agnieszka również namalowała na zlecenie parę obrazów dla kościoła. Okres jej fascynacji i inspiracji malarstwem hiszpańskim pozostawił kilka bardzo ciekawych i udanych płócien, których bohaterką była ninia... Diego Velasqueza. Pierwszym z tej serii był portret rodziny królewskiej La Meninas, który - jak Agnieszka twierdzi - namalował się sam, choć dużych rozmiarów i postaci otaczajcyvh króla jest co niemiara. Powstał w ciągu dwóch godzin i został zakupiony przez galerię należącą do domu pogrzebowego wspierającego artystów, gdyż pomaga zasmuconym przenieść się w inną, artystyczną, nieśmiertelną ponadczasowość.

...Kariera artystyczna, jak przypadło na prawdziwą matkę Polkę, została przerwana urodzinami: najpierw Jonathana, kiedy wspaniale działająca galeria musiała być zamknięta, a zapowiadający się sukces artystyczny na szerszą skalę, zamienił się na nieprzespane noce po urodzeniu Stefanii. Agnieszka pracowała też jako animatorka zajęć artystycznych poprzez terapię zalecaną przez Centrum Pomocy dla Trudnej Młodzieży. Miała też kilkanaście wystaw zbiorowych - ale o tym jest już w jej biogramie.

"Duo Kastelik - Rajewska exposition"


Święto sztuki w Montrealu, święto dwóch artystek: matki - Teresy Kostelik i córki - Agnieszki Rajewskiej, które mają pierwszą wspólną wystawę. W postindustrialnym kompleksie, z dawnej fabryki zmienionym na studia dla artystów, w przestronnej, jasnej przestrzeni wystawienniczej, dwie artystki pokazały swój dorobek. Teresa Kastelik robi collage z tkanin oraz konstrukcje przestrzenne z tkanin. Oryginalne prace Kastelik, które można by nazwać "kastelikami", tworzone są z różnorodnych aplikacji tkanin, koronek, haftów, koralików, zszywanych, wyszywanych, łączonych nićmi, bez użycia kleju. Bogactwo ich i fantazyjność przywodzi na myśl tkaniny orientalne - to marzenia i fantazje z baśni tysiąca i jednej nocy zmaterializowane w tkaninie.

Teresa Kostelik, krakowianka, studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim filologię orientalną, ze specjalnością cywilizacja perska. Fascynację tą odległą kulturą pogłębiło poznanie zasobów muzeum na Wawelu, w których urzekły ją namioty perskie, chorągwie, stroje orientalne. W efekcie, zamiast teoretycznie zajmować się orientalistyką, Kostelik zaczęła zgłębiać sztukę orientu w tworzeniu form pokrewnych, inspirowanych sztuką perską. Swoimi tkaninami-collagami i specyficznymi "wieżami" w tkaniny, wzbudza ciekawość i zachwyt nad fantazją i bogactwem perskich wpływów. Oprócz tkanin i form przestrzennych Kostelik robi biżuterię - naszyjniki, bransolety, paski- równie kunsztowne jak jej duże formy.

Agnieszka Rajewska poszła w ślady rodziców - matki, Teresy Kostelik i ojca - Aleksandra Rajewskiego, krakowskiego malarza pejzażysty. Studiowała malarstwo we Francji, a po emigrowaniu do Kanady w 1986 roku, podjęła studia artystyczne na Concordia University. Po ukończeniu studiów, w latach 1990-1995, prowadziła galerię-studia Portrets International, w której udzielała lekcji malarstwa i rysunku. Specjalnością Agnieszki Rajweskiej jest portret. Artystka lubi tę formę malarskiej i psychologicznej analizy modela. Obrazy prezentowane na wystawie Duo Kastelik-Rajewska pokazują kilka osobowości malarskich Rajewskiej. W pejzażu artystka bliska jest postimpresjonistycznej tradycji, obraz "Labirynt" jest surrealistyczną opowieścią, "Autoportret na kanapie" odwołuje się do pop artu, trzy prace są interpretacją starych mistrzów. Ten żywioł malarski wynika zarówno z fascynacji odmiennymi mediami i różnorodnymi możliwościami, jakie one dają, ale także jest wynikiem etapów życia artystki, z których każdy niósł nowe doświadczenia kulturowe, estetyczne, emocjonalne. Agnieszka Rajewska lubi uprawiać malarstwo olejne, sięga po pastele malując portrety, pejzaż kojarzy z akwarelą, wiele obrazów namalowała akrylem. Fascynacja dawnymi mistrzami: Diego Velazquezem, braćmi Gierymskimi, Jackiem Malczewskim, jest stałym, powracającym motywem tej twórczości, co widoczne jest na wystawie.

Twórczość obu artystek sytuuje się na przecięciu ich talentów i pasji z zapotrzebowaniem odbiorców i miłośników sztuki, dzięki czemu obie utrzymują się ze sztuki, co w kanadyjskiej konfiguracji jest rzadkością i można nazwać sukcesem.

dr Katarzyna Szrodt


Blues Pattern Box



Relacja ze spotkania:

Już o szóstej wieczorem koledzy z zespołu Blues Pattern Box zaczęli wnosić swój sprzęt: perkusja, wzmacniacze, stojaki, gitary, kable, itp. Potem to wszystko ustawili w odpowiednim miejscu, którego z przodu sali, obok fortepianu, nie ma za dużo. Agnieszka Rajewska, bohaterka dzisiejszego spotkania, przyniosła swoje prace i wyłożyła je na nakrytym brązowym obrusem, długim stole. Okazało się, że druga artystka-malarka, Joanna Kissel, ze wzgłędów zdrowotnych musiała pozostać w domu i - niestety - nie opowiedziała nam o swojej bardzo długiej działalności.


konsul generalny RP Dariusz Wiśniewski

Przejdźmy do oficjanej części spotkania, które - jak zwykle ostatnio - pan konsul generalny, Dariusz Wiśniewski i ja rozpoczynamy od witania przybyłych. Są też informacje ogólne i zapowiadane przyszłe imprezy. W ramach tzw. "ilustracji muzycznej" wystąpił Blues Pattern Box. Panowie są tak zafascynowani polskim bluesem, że dopracowali do perfekcji piosenki bardzo popularnego kiedyś zespołu Breakaut Tadeusza Nalepy (kompozytor i wokalista). Kierownik montrealskiego zespołu, Marian Kopczyński (perkusja i śpiew), przedstawił pozostałych członków: Piotr Kluska - gitara, Jerzy Peter - gitara, Grzegorz Szymsiak - gitara basowa oraz opowiedział w wielkim skrócie historię zespołu i zapewnił, że nikt nie wyjdzie zawiedzony. W trzech blokach wykonali: "Oni zaraz przyjdą tu", "Czy zgadniesz", "Daję Ci próg", "Kiedy byłem małym chłopcem", "Modlitwa", "Dbaj o miłość" i "Ona poszla inna drogą". Jestem przekonany, że nie tylko ja, ale każdy był pod wielkim wrażeniem.


Jerzy Adamuszek

Sfotografowałem może połowę wiszących tam obrazów. Były jeszcze, w paru miejscach, obrazy oparte, po kilka, o ścianę - do szaf już nie zaglądałem... W pokoju-pracowni były dwa stoły, zastawione tubkami i słoiczkami farb, pastelami, kredkami, ołówkami, pędzlami, szkicami, zdjęciami, papierami i wszystkimi "niezbędnikami artystycznymi".

Piotr Kluska Marian Kopczyński

Pierwszą część wieczoru poświęciliśmy twórczości Joanny Kissel. Po przeczytaniu Jej zyciorysu, poprosiłem znanego artystę-malarza, Marka Żółtaka, który zna Panią Joannę od 1982. Te zdjęcia obrazów, które zrobiłem w domu Pani Kissel, zostały pokazane na dużym ekranie, a pan Marek - jako ekspert w tej dziedzinie - komentował prawie każde z osobna. Zapytałem głośno: "kto zna Panią Joannę? Rękę podniosły tylko dwie osoby, co utwierdziło mnie w przekonaniu, jak bardzo ważne było zaproszenie Jej do programu "Są Wśród Nas". Mimo Jej nieobecności, pozostanie o Niej duży ślad w tzw. "świecie wirtualnym", czyli na naszej witrynie www.sawsrodnas.ca.

Grzegorz Szymsiak Jerzy Peter

Kolej na drugiego "gościa wieczoru" - Agnieszkę Rajewską. Z Jej życiorysu wynika jasno, iż zamiłowanie do rysowania, malowania odziedziczyła po rodzicach - czyli dorastała w atmosferze typowo artystycznej. Jej mama, Teresa Kastelik (gość wieczoru #50) i ojciec, Aleksander Rajewski są, jeżeli mogę użyć określenia - "prawdziwymi artystami". Miałem kilka razy okazję rozmawiać z nimi i podziwiać ich prace. Pani Agnieszka stanęła z boku sali za laptopem, aby pokazać swoje prace na ekranie (prezentację multimedialną przygotował Jej syn, Jonathan Park, który nie mógł dzisiaj przyjść). Rozpoczęłą od historii z dzieciństwa, kiedy rozpoczął się proces kształtowania, zamiłowania do sztuki. Wspomina w biogramie, że w młodych latach kopiowała znane dzieła. Od kopiowania się zaczyna, potem jest następny krok - a po nim już konkretne studiowanie i szukanie swojego stylu. I Ona ma swój styl! Mieliśmy okazję zobaczyć na ekranie zdjęcia Jej prac z różnych okresów i wykonane różnymi technikami. Było dużo portretów, ponieważ specjalizuje się właśnie w portretach. Ale również pejzaże, martwa natura i malowanie pianina podczas słynnej akcji w Montrealu (w pobliżu lokalnych Domów Kultury wystawiane były stare pianina - i Pani Agnieszka pomalowała jedno z nich). Podzielę się teraz historią mojej znajomości z Artystką. Pierwszy raz oglądałem Jej prace na wystawie na Cancordii, kiedy tam studiowała. Kilka lat poźniej, bodajże w połowie lat 90-ych, kiedy ze swoim partnerem organizowali w dużej pracowni w centrum miasta imprezy (w niedziele w porze obiadowej). Zapraszali osoby - nie tylko artystów - z ciekawymi dokonaniami, i ja, podczas jednego spotkania, opowiadałem o rajdzie przez obie Ameryki. Podczas kolejnych dwóch dekad miałem okazję być na Jej kilku wernisażach - a ten ostatni, jesienią 2019, był organizowany przez Centrum Kultury w Candiac w starym zabytkowym budynku, tuż na rzeką Św. Wawrzyńca. Piękne miejsce i wspaniała atmosfera imprezy, na której ponownie zaprosiłem Ją do programu "Są Wsród Nas". Odwiedziłem też naszą Artystkę w Candiac; duży dom i wszędzie, na każdej ścianie obrazy - niektóre jeszcze niedokończone. Na końcu domu mieści się dobudowana pracownia malarska z pieknym widokiem na ogród.


Od lewej: córka Agnieszki - Stefania, matka Agnieszki - Teresa Kastelik, Agnieszka, siostra Agnieszki - Weronika Michalak, corka Weroniki - Dafne

A w pracowni artystycznej, jak to w pracowni - musi być tzw. "nieład artystyczny", za który Pani Agnieszka przeprasza. Mój komentarz może być tylko jeden: "najważniejsze, że z zamkniętymi oczami możesz znaleść obejętnie jaki pędzel lub tubkę farby". Pytam Ją także, czy Ich 11-letnia córka, Stafania, ma ciągotki do malowania, do rysowania. "Uczy się grać na gitarze" - słyszę odpowiedź. Wróćmy zatem do wieczoru w konsulacie, który się trochę przeciągnął. Poprosiłem, aby z pytaniami do Artystki przychodzić już po oficjalnej części - a my oklaskami podziękowaliśmy Jej za bardzo interesującą przezentację.


Agnieszka Rajewska w pracowni

Wiązanki kwiatów otrzymała od córki, Stafanii i od siostrzennicy, Dafne. (Stefania wygrała 3 lata temu konkurs dla polskich dzieci za granicą pt. "Być Polakiem - Świat na Tak", i dostała bilet do Polski na imprezę na Zamku Królewskim w Warszawie). Do współnego zdjęcia poprosiliśmy również Agnieszki mamę, Teresę Kastelik i siostrę, Weronikę Michalak.

Wspomniałem na wstępie, że w części sali, gdzie odbywa się poczęstunek, Pani Agnieszka wystawiła na stole kilka mniejszych obrazów, szkice, ryciny itp. Toteż tam skupiło się sporo osób, aby z Nią rozmawiać.


Od lewej: Marian Kopczyński, Piotr Kluska, Grzegorz Szymsiak, Dariusz Wiśniewski, Agnieszka Rajewska, Jerzy Adamuszek, Jerzy Peter.

Dziekujemy bardzo mężowi Pani Agnieszki, Wiesławowi Matuszkiewiczowi za zakupienie wina, przekąsek, ciasteczek, Markowi Żółtakowi za przyniesienie wina oraz za zajęcie się racepcją: Barbarze Feret, Weronice Michalak. Annie Szczurowskiej, Marii Jakóbiec i Renacie Koniarskiej (która też zapisywała przybyłych na listę). Wyjątkowo luźna atmosfera sprzyjała rozmowom, toteż impreza zakończyła się dość późno.


Jerzy Adamuszek
Zdjęcia: Maria Jakóbiec

Witryna: Jacek Stomal

 


 

 
 

  
 
 
 
 
 
Copyright © 2007 - Są Wśród Nas. All Rights Reserved.